Kimże ja jestem Miłościwy Niebiański Turskusie - ja, chodzący to tu to tam pod prześwietnym Twoim dachem, tak bezmyślnie korzystający z Twojej bezbrzeżnej i altruistycznej gościnności. Czymże jest mój żywot naziemny wobec twej błękitnej doskonałości, marną ulotną materią jest jeno, wygrzewającą się w świetle niezmiennych, wiecznych i doskonałych idei Twojego jestestwa.
Czymże jestem Im, czymże jestem Tobie i sobie...
Kimże ja jestem Kłosie Trawny Targany Wiatru Westchnieniem - w koloryt ubogim bratem Twym człowieczym, który stara się nie ulec tym drganiom rozszalałego powietrza, któremu wydaje się, iż okiełznał naturę, bratem Twym, który depcze po jestestwie Twoim ciężkimi, bezlitosnymi stopami obutymi straszliwie i krwawo (a buta zelówka jak granica na dwóch odmiennych światach naszych...).
Czymże jestem Im, czymże jestem Tobie i sobie...
Kim jestem, powiedz, Cieniu Mój Nieodzownie Naziemny - może tylko niezgrabnym Twym odbiciem jestem, może to Ty właśnie żyjesz wspaniale i prawdziwie a ja tylko nieudolnie próbuje Twe życie odtwarzać, kreśląc w powietrzu kręgi szaleńcze członkami swymi nieporadnymi.
Po której stronie lustra dzielącego nasze dwa istnienia leży, stoi, porusza się Prawda - ta Pani nad Paniami, siostra Kłamstwa i Złudy.
Czymże jestem Im, czymże jestem Tobie i sobie...
Kimże jestem, powiedz proszę, Świeczko Istnienie Mojego - tak wielu widzi we mnie tak wiele, podczas, gdy ja w sobie dostrzegam tak niewiele.
Tak wielu widzi we mnie dwie twarze różnobarwne - jedni kaprys jaki widzą, lub jeno widzieć chcą - kaprys radosny, pocieszający i bawiący słowem kruchymi, inni zaś tego poetę młodego, ten stos myśli wiecznie płonący nieco odmienny od tego świata i ludzi, których on nosi, który wciąż szuka siebie i swej utopii dożąć być może ku samozagładzie jak wielu dążyło przed nim (dążyło i dotarło...), lub też do spełnianie pięknego, do lawirowania pośród gwiazd cudnych, do gry w karty z księżycem, do długich nocnych dysput z zaspanym słońcem.
Czymże jestem Im, czymże jestem Tobie i sobie...
Kimże ja jestem Słońcem Uśmiechnięty Boże, tym kim żeś mnie stworzył czy tym kim stworzył mnie świat lub ja sam się stworzyłem?
A może twym odbiciem Boże jestem, może na prawdę Twym odbiciem dobrym i cudnym, stworzony by być taki jak Ty wspaniały - dobry i miłosierny, na obraz Twój i wspaniałe podobieństwo Twoje.
Obym tylko sprostał temu coś mi wyznaczył, obym potrafił nieść ten garb wciążrosnący grzechów swoich i krzyż problemów coraz cięższy.
Czymże jestem Im, czymże jestem Tobie i sobie...
Uciekam w zapomnienie goryczne, w snu łąki szlachetne, oczyszczające uciekam, tak by na nowo narodzić się jasnym świtem, tym kim byłem zanim się owy przecudny świt stał, tak by obudzić się tym kim jestem bezsprzecznie i prawdziwie, tak by obudzić się Wielkim Świata Zapytaniem.