Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marek Michał Mazurek

Użytkownicy
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marek Michał Mazurek

  1. wreszcie prawdziwy komentarz dziękuję i doceniam:D choć byłoby ciekawiej gdybyś pokusił/ła się o poprawki, czy sugestie. Suche nie bo nie jest porostu suche. zgłupiałam... coś mi nie gra z loginami a już z tym suchym to pojęcia nie mam co i jak... poprawek się nie da nanieść, trzeba napisać od nowa :-| że dziękuję za prawdziwy komentarz? Co ma do tego login? aaaaa że my razem tak? Porostu cenie sobie uzasadnioną krytykę.
  2. Hmm kiedy to pisałem nie miałem na myśli wieszczów a tym bardziej nie myślałem tak o sobie. Zwyczajnie zastanawiałem się czy Wy jesteście w stanie znosić mój wierszokletyzm i czy ja mam jakieś prawo by Was obciążać moim wprawianiem się w klepanie po klawiaturze. Teraz jednak widzę że kogoś to zajęło przez chwile. Więc co mi tam - pomęczę jeszcze trochę waszą cierpliwość :D Pozdrawiam cieplutko
  3. wreszcie prawdziwy komentarz dziękuję i doceniam:D choć byłoby ciekawiej gdybyś pokusił/ła się o poprawki, czy sugestie. Suche nie bo nie jest porostu suche.
  4. Tak coś waść widzę żeś marudny dziś. Może pogoda?
  5. Dzięki za uwagi. To tekst z marszu po rozmowie o nastrojach po dzisiejszym krakowskim zgromadzeniu super poety głównorynkowego. Może zbyt szybko wystawiony - cóż ma 50 minut i jest bez poprawek. ozdrawiam i słodzących i plujących. A przede wszystkim tym co uzasadniają swoje uwagi :D
  6. Tyle że to o krakowie - Cmokuś Bernadettko .
  7. Zabij mnie proszę bym nie udawał że jeszcze umiem utrzymać pióro Zakop głęboko jesieni sinej żwawość ponurą, bym już nie pisał... Zabierz mnie proszę bym już nie niszczył, nie zlewał w słowa. Zabierz w głąb siebie stań tu przede mną krzyczeć gotowa, bym już nie myślał... Zasyp mnie proszę bym już nie śpiewał, wciąż że potrafię tak przekonany. Podeptaj ziemię Może wydostać tonów soprany, się nie zdołają... Nagrobek postaw granitów cielsko ziemię dociśnie, nieba kolorem Znicze mi rozpal Zakłamu ogni przejrzyste wzory, niech krzyczą w ciszy... Tak właśnie trzeba...
  8. Ot i konstruktywna krytyka Dziękuję za wskazówki :) Jak zdecydowana większość tutaj publikuję swoje teksty by wciąż się uczyć, poprawiać przekształcać... Wybacz jeśli odniosłaś wrażenie z poprzedniego komentarza że drażnią mnie uwagi. Irytuje mnie tylko dziecinne "nie bo nie" Tym bardziej że autorka sama w własnych tekstach ma wiele do dopracowania i nie wynika z nich bynajmniej prawo do arbitralnych sądów bez uzasadnienia. Zapraszam Alu do dalszej krytyki i zapewniam że chętnie wysłucham wszelkich uwag :) Pozdrawiam
  9. Właśnie tak się budzę:) Monotonnie, niewyraźnie i irytująco Doceniam że trafnie odebrałaś klimat. To nie skok na bandżi tylko przebudzenie A ze się nie podoba? Cóż. Każdy budzi się jak umie :)
  10. hmm z pozoru ciężkie w czytaniu... -z pozoru.Trzeba chęci by to poczuć. A poczuć warto... Kto potrafi zabawi się grą słów...Alegorią znaczeń przetkanych obrazem. A może źle się wczułem? Jednak nie żałuję. Dzięki za chwilę... Pozdrawiam:)
  11. A pod poduchą chrząszcz brzmi w pierzach Smagany cichym pióra szeptem Cieplutkim puchem otulony Do uszka nuci Bernadetce Zza okna takty parapetów Układa gładko w pięciolinie Znuconych dźwięków barw sekretów poskłada w mrowia na pierzynie Otula drganiem pajęczyny Subtelne granie rynien splotów Rozmywa mruki bez przyczyny Zamokłych deszczem miejskich kotów I tak zadziwiony partyturą Co sam ją spisał na pościeli Zasypia kropel deszczu wtórem Znużony graniem po niedzieli... pozdrawiam Beatko :)
  12. hmm jakby tu rzec... wkręciłeś mnie :D Myślałem że nie doczytam a tu co strofa to większy wir... Tak powinno ciągnąć w głąb :D Mam nadzieje że kiedyś się tego nauczę.
  13. Cóż - ciepło, smutno, zimno, nadziejnie. "Przymykam oczy i zazdroszczę Wam"
  14. Otwierając oczy zdało mi się jakby… Mych gór, stoków dusze, mgłami w dół spływały Niby traw wiosennych, nieporadną jeszcze Nieśmiałą zielenią łąki malowały Spóźniona dłoń wiosny, smukłymi palcami Naznaczała bielą przebiśniegów plamy Pierwiosnków słońcami zbudzając poranek Otwierała mleczom uśmiech wciąż zaspany Brązem pień malując maleńkiej jabłonki Pierwszy kształt gałązki wątłej nakrapiała Szczodrej barwy pąki, w snem rozmytej barwie Niby palec Boga w kwiecie zamieniała Otwierając oczy zalane zielenią Oplecione bluszczem, lilią malowane Rozmywam powieką pomarańcz kaczeńca Po cóż je rozbudzasz... Niech patrzą zaspane...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...