Święty
-
Postów
58 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Święty
-
-
prał ojciec
praojciec też prał
do czasu, kiedy wynaleźli pralkę automatyczną
teraz sie wypiera0 -
BRAWO MARCIN!!!!!
0 -
figura
prawdziwa
jak natura
śmieje się
ziewa chwilami
i pomiata
między wersami
zdarzeń
a tyle było marzeń
a tu nic
tylko nieśmiałe kicu kic
co jakiś czas
i już tak któryś raz0 -
dla nie te powtórzenia są zamierzone
i stanowią całość
co do końcówki...
każdy prawie tak naprawdę nie barzdo wie o co chodzi,
kiedy go wyrwać z mrukliwej drzemki
:))
(być może niejeden "wyrwany", zbudziwszy się w nowej inkarnacji
nie ma innego wyjścia, jak rozejrzeć się wokół za myszami
:)0 -
miło mi że zatrzymaliście się tutaj nieco
powiem jeszcze może, że chciałem tu zawrzeć
kilka wątków
między innymi wstawiłem tu taką małą szpileczke na otrząśnięcie się
z dramatycznej scenki
(nie wiem czy mi sie to udało)
pozdrawiam serdecznie jeszcze raz wszystkich!0 -
dzięki za komentarze
pozdrawiam wszystkich!
p.s.
kromka chleba wdeptana z ziemię zlała się z nią i stała się nią.
zauważona, została z niej "wydarta".
(kawałek ziemi, która kiedys była chlebem)0 -
znalazła kilkadziesiąt garści
bezwartośiowych klepaków
chodziła tam codziennie
i łudziła się
że nakarmi w końcu swą biedę
- wysyp Izko!
- usłyszała niedługo potem
zlana
- spróbujmy szukać dolej
będzie nam łatwiej
na zakąskę zjedli kawałek ziemi,
która kiedyś była chlebem0 -
pośród potów
chłop był gotów
do chłostania
od zarania
ale baba nie jest głupia
i choć gęba owej trupia
się rozdarła wniebogłosy,
wciąż targając się za włosy
wyć poczęła, niczym hiena
(taka wzięła babę wena)
chłop przeląkłszy się rumoru
stracił większą część wigoru
i zaniechał tej wojaczki
(nawet z nerwów dostał s...
- trasznych
torsji przykrych
i rubasznych0 -
trzech łobuzów przez rok cały
czas na rozbój
marnowali
bo się na tym tylko znali
usłyszeli raz legendę
powiedzianą przez przybłędę
w krzakach dzieląc kiedyś łupy
wykradzione gdzieś z chałupy
która stała im na drodze
ku mieszkańców wielkiej trwodze
piękna była
o trzech takich
co z powodów nie bądź jakich
przyszli z dary
- nie do wiary!-
do dziecięcia co narodzon
w żłobie leżał
mocno schłodzon
oni jednak niczym boga
witać przyszli chociaż droga
przez odległe wiodła kraje
każdy dary dziecku daje
trzech łachmytów w pierś się bijąc
płacz podnieśli głośno wyjąc
zaś nazajutrz tych trzech ciuli
w święto (też trzech) poszli króli
powstrzymawszy wszeteczeństwo
na coroczne nabożeństwo
choć z przepicia ledwie żyli
już nie kradli i nie pili
i dla wszystkich byli mili
przez rok ciule mieli gule
lecz nie pili już w ogóle0 -
coś się pokićkało i wkleiło ten sam wiersz znowu a miał to byćć inny :(( i one have to czekać ileś tam godzin z tamtym do wklejenia :(
Jednakowoż pozdrawiam wszystkich !!!
:)0 -
jestem zdany
na egzamin
bez dwóch zdań
bez wyuzdania
bez jednego zdania
nie ma mowy o niezdaniu
nie ma mowy o gadaniu
o drugim
bez pierwszego daniu0 -
nie szkodzi :)
ten wierszyk to takie kulturalne przekleństwo
(można je zastąpić jednym słowem, ale mało z nim zbieżnym fonetycznie)
pozdrawiam0 -
jestem zdany
na egzamin
bez dwóch zdań
bez wyuzdania
bez jednego zdania
nie ma mowy o niezdaniu
nie ma mowy o gadaniu
o drugim
bez pierwszego
daniu0 -
masz racje... tu chodzi o takich jak my ludziszczów... a te "koniki" to mają czarne guziki... i jest ich od cholery, nie trzy ani cztery...
0 -
biegną zdyszani zgrzani rozchęstani
i para
para za parą biegną parami
para za parą bucha im z ust
wszyscy skąpani w tej pomieszanej parze
każdy dostaje coś dla siebie
każdy przekazuje coś dla innych
niczym na pocieszenie niczym w darze
biegną tak i buchają
parą
para po parze jak powietrze w jarze
ciekawe że nikt nie chce dobiec do mety
widać nie wszyscy mają bilety
niektórzy jęczą
cie pieron
o rety
może nas wpuszczą
i rozgrzebują każdy swoje sumienie
ale czy wszyscy wejdą na przedstawienie
(po drodze gdy tak droga umyka
czasem można spotkać konika)0 -
wyuzdana nachalność pragnień
i zmysłowych uczuć
wzbiera w skondensowanej
porażce dnia codziennego
namiastka
porażającej machiny
wynurza otchłań
i cierpi
czekając na spełnienie marzeń
pragnących ziścić
domniemane zamysły
politycznych rozwiązań
na dyszlu pokuty
i starości duszy
ogarniętej
pozazmysłowym wywodem
majętnego świata
który odkrywszy prawdę
żebrze o audiencję
sumienia0 -
historia
która nie ma początku
ani końca
śmiga koło nosa
leżącego
w trawie zaskrońca
[sub]Tekst był edytowany przez Święty dnia 26-09-2003 15:41.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez Święty dnia 26-09-2003 15:41.[/sub]0 -
i treść i forma jest niestety uzależniona od stanu ducha spinki
zatem...0 -
ja tesz nie znalazłem
0 -
codziennie
na starej, popękanej ławce
siadają ludzie
i rozmawiają
a ona ich słucha
codziennie
przechodząc koło niej
wszyscy wydają podobne odgłosy
szurając butami
a ona ich słucha
codziennie
słychac podobne głosy
bawiących się dzieci
a ona ich słucha
codziennie
jednakowe krakanie wron
i śpiewy niewidocznych ptaków
a ona ich słucha
i nic nie może zrobić
nawet nie może się poruszyć
nawet nie wie
co ma zrobić
z tymi wspomnieniami
tyle by mogła komuś opowiedzieć
ciekawych rzeczy
ale nie
bo ona
jest przecież tylko zwykłą
zgubioną kiedyś przez małą dziewczynkę
spinką do włosów0 -
noo... ciekawy wierszyk i jeszcze z rymami :)
angażuje w stan oczekiwania na coś, co zanim nadejdzie bedzie poprzedzone obiecaną wizją przeżyć :)
mysle ze dotyczy podmiotu uogólnionego a nie konkretnego
Pozdrawiam!0 -
najwięcej gada a sam sie nie nada - to bylo o mnie samym!
0 -
Hmm...
Niektóre fragmenciki obciąłem, żeby was nie wkurzać już tym potopem :)
Musicie jednak być dla mnie nieco wyrozumiali...
Potop muszę napisać wierszem i napiszę, czy się komuś to podoba, czy nie :)) hehe... i to linijka po linijce - Inne wiersze mogę spróbować, ale ostrzegam! - nigdy (prawie) nie piszę poważnie - za wsze z humorem - taki już jestem...
Pozdrawiam!0 -
... i wnet po śniegu
konie zerwały się już do biegu.
Zimne powietrze ich uderzyło
pędem o twarze z potężną siłą.
Zaniemówili i słychać było
tylko świst mocno zmarzłego śniegu
i krzyk woźnicy, który do biegu
poganiał konie swymi batami.
Sanie w śniegu świszczały płozami,
konie parskały głośno nozdrzami.
...
Zatem nadal wichrem gnały,
dzień był jasny, mroźny, biały.
Śnieg migotał, jakby nań
iskry sypał ktoś ze sań.
Białe dachy chat podobnych
do kup śnieżnych skry strzelały.
Kolumnami dymów zdobnych
różem niebo spowijały.
Stada wron polatywały,
przed saniami, wśród przydrożnych
i bezlistnych drzew, siadały
kracząc głośno ze stron różnych.
Głuchy bór sędziwy, cichy,
spokój dawał im nielichy.
Pod śnieżnymi okiściami
las wydawał się wciąż spać.
Leżał na nich śnieg płatami,
by ochronę drzewom dać.
Drzew mijanych migotanie
dało odczuć wnet, że sanie
coraz prędzej uciekały,
jakby konie skrzydła miały.
Od takiej jazdy w głowie się kręci
i upojeniem błogim nęci.
I choć zrazu jest niepokój,
potem cisza, a wnet spokój...
Iskry śniegu błyszczą, świecą...
a ci coraz prędzej lecą...
Oczy nie chcą się odemknąć,
chociaż żarem mocno świecą.
Niczym w śnie, chcesz chociaż jęknąć,
a te lecą, lecą, lecą...
Tak to borem podążali,
i lecieli, i jechali...
Dalej borem, dalej borem,
śnieżnym torem, dalej borem...
Drzewa, niczym pułk za pułkiem,
uciekały bokiem, chyłkiem.
Szumiał śnieg, parskały konie,
więc trzymając się za dłonie,
jako młodzi, siebie chciwi,
razem byli tak szczęśliwi...
[sub]Tekst był edytowany przez Święty dnia 24-09-2003 09:35.[/sub]0
z cyklu "spacery"
w Wiersze gotowe
Opublikowano
podoba mi się ten wiersz
zauważyłem jednak błędy:
- rościelone - zdaje sie że miało być "rozścielone" albo "rozcielone"
- potków - chyba "potoków" było w zamierzeniu, albo "podków", albo "potopów", a może pot z oków, albo raczej "z oczu", może też być "płotków", ale chyba nie...
takie literówki, litrówki oraz półlitrówki są niekiedy powodem, lub skutkiem roztargnienia.
:o)
pozdrawiam!