On odszedł.
Odszedł, bo nie chciał mnie okłamywać.
Odszedł, bo chciał abym była szczęśliwa,
Odszedł, bo mnie kochał.
Odchodząc prosił abym nie płakała.
Spakował swoje rzeczy,
pocałował mnie w policzek
i wyszedł nie oglądając się.
A ja?
A ja czuję się okłamana,
A ja czuję się nieszczęśliwa,
A ja nadal go kocham.
Nie płaczę.
Zabrakło już łez.
Czuję tylko rozdzierający ból.
Czuję, że moje serce On wyrwał i podeptał.
A teraz ono, leżąc w błocie
Umiera z cierpienia, tęsknoty, żalu.
Nie oddycham...
Czym mam oddychać,
skoro moje powietrze odeszło?
O czym mam marzyć,
skoro moje marzenia to on?
Dla kogo mam żyć,
skoro mym życiem był On?