Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Krzysztof Kwiatkowski

Użytkownicy
  • Postów

    70
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Krzysztof Kwiatkowski

  1. zostawić ślad stąd o... ileś tam mil gdzie nie było się kilka lat lub parę chwil o brzeg martwe fale biją bez sensu niby horyzont ale czy naprawdę? bo czy to nie życie znaleźć na piasku siedząc o świcie wśród wrzasków mew wymęczonych będące wspomnieniem coś na kształt serca zwane u was kamieniem ? może to nie to miasto albo nie te czasy ? mylne kroki na piasku przyjemne grymasy z pewnością zły kierunek ale skąd ta blizna skąd tam na balkonie znajoma bielizna ? wraca zapomnienie i różne przeszłości krótkie historie upojnych miłości bo czy to nie życie znaleźć na piasku siedząc o zmierzchu wśród blasków gwiazd jak krople łez na firmamencie coś jakby kamień bo własne serce i myśląc o setce mil wstać i zrobić krok taki o .... ileś tam lat lub o parę chwil
  2. zmieniłem ;) dziękuję za cenne uwagi pozdrawiam krzysiek
  3. jest nielogiczna jak zbyt długa zima nastrój który wznosząc się upadł nisko umiera się już od urodzenia to wszystko nie wystarcza nawet gdy rozgrzane ręce chwila prawdy na ziemi nic więcej ciągle za mało za pusto ranne czekanie by poznać jak żyć jesteśmy tacy starzy ludzie rozdepczemy ścieżki i nic się nie stanie i nic
  4. jesteś już... nie chcę ani chwili uronić latarnie wolno gasną ktoś liście zbiera nie do końca otwarte serce mam na dłoni bo nigdy dość się nie otwiera... mrużysz oczy pytając niepewnie: czy pamiętasz? wtedy również była zima... pamiętam: ona zawsze pozostanie we mnie bo nigdy dość się nie zapomina delikatnie zamknęłaś ociężałe drzwi zostałem wśród drzew, tutaj i teraz i co jesień upadam jak ten dymny liść bo nigdy dość się nie umiera
  5. Kilka kropli nostalgii jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziło :) Jeżeli nie na dzisiaj, to może na inny dzień? pozdrawiam krzysiek
  6. piszę do Ciebie o smakowaniu każdego deszczu i każdego słońca o tym że uśmiech nie daje szczęścia i że ja już nie zasnę, aż do końca piszę do Ciebie o demonach, bo tylko one mi wierzą siedzą po ciemku i wsłuchują się w obłęd piszę znowu o nocy, gdyż ta noc to wieczność, która roni chwilę - jak najczystszą kroplę piszę o zimie i o wyrazie jej twarzy zaskoczonym zwykłą nieczułością ludzi nam jedno przychodzi najłatwiej – ranić a jej? leczyć pęknięte serca i kapelusze gubić piszę do Ciebie o tym co wydaje się śmieszne czasem na pierwszy rzut oka lub na minutę o tym że jadam, sypiam, tęsknię bardzo i jeszcze że śpiewam pod prysznicem – tak, to bardzo lubię piszę do Ciebie bo spośród kobiet mi bliskich tylko Twoją postać widzę i o Tobie wciąż myślę i patrzę jak niedorzecznie płoną moje listy i zastanawiam się – czy ja ten list wyślę? __________________________________ par lettre (fr.) - listownie
  7. Słyszę tango... J’adore ! - krzyknął facet delikatnie upuszczając pusty kieliszek jej pożądania na parkiecie znalazło się wszystko o czym marzy kobieta tuż przed. snem podobno później wspólnie płonęły stare fontanny pełne zardzewiałych do czerwoności monet sen więc to jest Wieża Eiffel’a ? adieu ukochany...
  8. Kiedy gwiazdy z bólu giną Zapalam kolejne i do góry wznoszę Mógłbym Cię ponieść wyżej dziewczyno Tylko mów do mnie, proszę... W Twoich oczach światy płoną Pragnę ich nieustannie lecz wciąż je płoszę Chciałbym na wieki w nich utonąć Tylko spójrz na mnie, proszę... Tylko nie odchodź tak po prostu Jesteś rozbawiona i tak pięknie się śmiejesz Szkoda, że widuję Cię po zmroku Że też ja nie istnieję...
  9. powinna zgnić i odpaść o ile pamiętam - to od roku męczę się i mam już dość gdybym jej nigdy nie poznał przynajmniej miałbym spokój teraz chodzę między wierszami jakby mi się to życie śniło wiosna, jesień... wszystko to marne przepijam, a ona nie odjedzie za nic parszywa, niezastąpiona... miłość.
  10. Nieobecnością swoją wielce mnie Pani drażni A gdy Panią widzę świat tak mi doskwiera Gdyż wiem, że na tym świecie nie ma spraw tak ważnych Jak Pani jest dla mnie – bez Pani umieram Niechże się Pani tak na mnie nie patrzy Ja płonę od miesięcy a spalam się jak codzień Błagam, ale nie mogę tak na Panią nie patrzeć Niechże te oczy zginą w Pani serca lodzie Pani tylko mnie słucha, tak od niechcenia Spoglądając w taflę wody na fal drobne smugi Pani się waha – wiem, że bez wątpliwości cienia Będzie to któryś z nas: jeden albo drugi... Jest mały szczegół, moja droga Pani: Ten pierwszy może nie być długo lecz krócej A ja, droga Pani – odejdę - nie chcąc ranić I już nigdy więcej do Pani nie wrócę.
  11. ten deszcz pochmurny ten dymny liść witający zza szyb twarze niewyspane to jestem ja, a to jest moja dusza która pragnie się uwolnić, podnieść i iść ciągle pozostaję w tamtym dniu płonącym wszystkimi horyzontami świata w którym tylko podeszwy stóp nie pozwalały się wznieść w górę i latać spoglądam zatem w ostatnią twarz sierpnia kiedy to poszukiwałem Twojej sylwetki zapomniałem jednak wpatrując się w słońce że jesteś jak ten sierpień, ulotna i jedyna pamiętasz jak te marne chwile odmierzaliśmy powolnym rytmem serc? i chociaż tych chwil było niewiele mógłbym za nimi nie tylko podążać lecz biec teraz odgrywam pasję przed samym sobą wspominając ile liści dymem się zasnuło ile od tamtego czasu sierpniów przeminęło które mogłem spędzić sam na sam z Tobą
  12. wśród drzew znów upadł kasztan przechodzę obok nie obojętnie czy... ja też postarzeję się aż tak? gdyby te drzewa pamiętały o nas odzianych w płomienie gdyby chociaż wspominały ciemniej bywa w lesie, w którym umierają lata tam już nawet echo żadnych dźwięków nie niesie nie odczujesz co gorsza, że innego nie ma świata gdyby te nieba zaśpiewały o Tobie w szal wtulonej gdyby chociaż zaszeptały i tylko obecność Twoją najprawdziwszą czuję stojąc wśród zamyślonych mogił obłąkany i gdy po tym lesie bezszelestnie spaceruję chciałbym, ale się boję, rozdeptać martwe kasztany
  13. w moim życiu serca nie ma nie ma wiosny i miłości nisko brzmią trójdźwięki cienia wspominając o przyszłości gdy spoglądam na chodniki z których ciepło gdzieś uciekło widzę siebie. stoję przy kimś. bez niej wszystkie czernie bledną... wszechświat staje się rozmyty gdy wśród mgławic brak jedności zatem stoję w liściach skryty wspominając o przeszłości
  14. wczoraj wieczorem nakreśliłem drogę która rozciąga się aż po krawędź moich możliwości na jej końcu stoisz w lekkiej jesiennej sukni uszytej z pożółkłych liści wschodniego deszczu i ciemnobrązowych pnączy pragnień platonicznych zbyt często pod niebem pełnym niewyspanych spojrzeń które wiatr układa w niewysłowioną mozaikę szukam wskazówek by ominąć kałuże i wypukłości tak odległe od twojego ciała upadam i powstaję wśród drzew martwych płynę jak między wierszami liryków lozańskich boleśnie więdnę i ginę tyle było momentów z założenia dobrych przede mną dróg krętych tyle i choćbym biegł co sił w nogach boleśnie zwiędnę i zginę i to wszystko? nie mogłem zasnąć wczorajszego wieczora zresztą dotąd nie mogę ale jestem przekonany że ktoś tam z góry upadłe łzy zbierze i wyruszy ze mną w drogę
  15. Tytuł w pełni zamierzony ;) Rzekłbym: taka mała prowokacja. Chciałem wejść do grona piszących o jesieni, ale tylko za sprawą tytułu. Hmmm... poetycki kop? zapamiętam, zampamiętam ;) dzieki za komentarz pozdrawiam krzysiek
  16. nie będzie jesieni jej liści obłędnie spadających i ludzi wgapionych w przeszłość jak w wiecznie młode lustra wiosny też nie będzie jej pierwszych samobójców i słońca które beznadziejnie wstydzi się czułości księżyca lato wróci na płótna Maneta i rozmazane do granic możliwości zaszyje się w paryskie knajpy by wchłonąć atmosferę początku wieku cóż... pozostanie zima bo nic w przyrodzie nie ginie ulepi z nas mordziate bałwany i najcięższa spośród wszystkich zalegnie na polach i w lasach ludzkiej zmęczonej egzystencji
  17. „Piekło to czas Ot i cała tajemnica” Henryk Cyganik zrobiło się szaro zupełnie jak na ekranie znużonym reklamą całkiem nowego nieba wieczorem ma padać atmosfera udanych uśmiechów i gestów egocentryczne napięcie zapraszając Cię do tańca nie sądziłem że noce mogą trwać tak długo a płynne spojrzenia oznaczać tak niewiele a pod moją skórą jest wszechświat pragnień który kurczy się z każdą godziną i robi ze mnie co najmniej gruboskórnego błazna tylko zamknę drzwi stoisz na pomoście „dlaczego poprosiłeś mnie?” dobre pytanie gdyż się więcej nie spotkamy cieszę się czasem że czas płynie
  18. w dniu w którym umarła muzyka moja siostra pozamykała wszystkie drzwi swojej wyobraźni nikt już tam nie dotrze upadły mury ludzkiego Babilonu nie ma już pijanych i nie ma poetów niebo tonie w odmętach głuchej nostalgii czymś brzmi tylko noc odeszłaś po raz kolejny pakując walizki wyobrażeń wszystko pozostało status quo twoje oczy tak piękne moje imię tak zbędne nic nie gra na smykach miliony melodii migocze tylko na sklepieniu twych dłoni w dniu w którym umarła muzyka zasypiam
  19. coraz ciemniej w twoich oczach mijają dni o wieczorach nie wspomnę zarysowanych delikatnie sytą linią twojego ciała miałaś podbić świat ten mały światek wielkimi marzeniami i zebrać wszystko dla siebie wciąż zastanawiam się dlaczego niebo było aż tak wielką przeszkodą a ja zbyt nieśmiały nie śmiałem zapytać im więcej ciemności w rozszerzonych źrenicach tym bardziej popycham dni aby przeminęły
  20. oglądam ludzi tak szybko przechodzą nieba kres ich dopada trup ćmy na włosie oczyma duszy mojej przesuwa się ludzka armada pociągi odchodzą kobiety śpiewają o losie cokolwiek obłędnym pies milczy przesiąkły ptaki codziennym westchnieniem w lustrach wszystko się kończy przesuwa się ludzka armada aż freski nikną w kościołach wielkie manifestacje długie weekendy niech będzie wola Twoja duszno się robi gdy chmura zachodzi za ołtarz radość przetrwania ból istnienia i kropka
  21. W zasadzie zacząłem od trzech wersów, ale moja nieodparta chęć do pisania obszernych tekstów spowodowała, że powstała troszkę większa miniatura ;) Jest to odskocznia od tworów rymowanych, którymi katuję czytelników poezji.org. potrzebowałem czegoś kameralnego. p.s. cieszę się, że to co czasem napiszę, kogoś ujmuje :) pozdrawiam krzysiek
  22. oczywiście, że zamierzone ;)
  23. marny ten stolik a krzesła już drewniane kieliszek pusty zabawne papieros wciąż się tli a my?
  24. witam serdecznie po wakacjach ;) tych kilka wersów splotłem na plaży po bardzo długiej przerwie w pisaniu jak na razie jest to bardziej wprawka... zapraszam do komentowania krzysiek
  25. lepiej nie zwać kobiety aniołem zbyt szybko upadnie nie zachwycać się jej ciałem wystarczy wspomnieć, że ładne nie cytować uporczywie poezyj Leśmiana gdyż nazbyt prędko uwierzy w wersetach tych odnajdzie sztukę kochania a winna jej nie czytać, lecz przeżyć zbyt długo nie patrzeć w wielką oczu głębię zamkniętą z wszystkich stron dusznością wszechświata na zawsze w tych oczach widać będzie scenę kiedy Ewa tańczy a jej niewinność ulata nie zagłębiać tajemnic i nie budzić rankiem tej wielkiej zagadki nikt poznać nie zdoła może lepiej już przyjąć za pewnik odwieczny że kroczymy wciąż po śladach upadłego anioła...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...