To było dawno, dawno,
w upalne, sielskie lato;
rodzinny, miły weekend
nad rzeką Węgorapą.
Mruczała cicho woda
u brzegów niekoszonych,
kolacja zapachniała
węgorzem uwędzonym.
Dzień dłuższy był od nocy
- skradliśmy jej godziny -
w ten wieczór przeuroczy
na... szumne imieniny.
Wnet trzeba było wracać,
bo czas na oślep leci;
choć nic się nie powtórzy,
zostało w mej pamięci.
Wieczory coraz dłuższe,
a spędza się je milej
odławiając z przeszłości
niepowtarzalne chwile.