Nigdy nie przyniósł jej kwiatów
bo już schylając się
był ich przyjacielem
nic nie znaczyły samotne niedziele
przez wiek i dłużej mogłaby nie istnieć
zwinąć w kokon myśli wturlać się do nory
przeżyć życie obok nie tracąc pokory
by w jeden poniedziałek, kiedy młodość pryśnie
i białe smugi smutku przyprószą jej wlosy
dostrzec błysk radosny gdzieś od strony szosy
gwiazdy, co były zawsze lecz jakby gdzieindziej
szeptać brzozowej korze ze na pewno dzisiaj
dzisiaj,dzisiaj on przydzie
Zanim ktos mi zwroci uwage, przepraszam za brak polskich znakow, mam tu jakies problemy z komputerem ;)