Chciałam powiedzieć kilka słów,
Takich kilka niewinnych wersów,
Lecz cóż, cały świat zamarł znów
I jak kiedyś, powrócił dzień bez kresów.
Starałam się bardzo głośno mówić,
W końcu zaczęłam od mocnego krzyku,
Lecz ciągle pękała słów wić,
To jak echo dochodzące do syku.
Lecz nadal nikt mnie nie słuchał,
Każdy szedł przed siebie, we własną stronę,
Aż ktoś nareszcie zapukał.
Stał u progu, przyniósł mi nóż i wronę,
To odpowiedź na wołanie.
Świecący, srebrzysty nóż był dla ludzi,
Słyszeliśmy ich skradanie,
A wrona nadzieją, że ich wybudzi.