Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Giovannii

Użytkownicy
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Giovannii

  1. próbuję coś zobaczyć
    ciemno
    rozpaczliwie nędznie
    mokrym oddechem uspokajam
    drżące ciało otrząśnięte z duszy
    robię pierwszy krok

    słyszę dźwięki
    piszczące koła tramwaju za oknem
    szloch pijackiej chrypki krzyk
    cykający puls
    boję się zapytać o imię

    robię drugi krok
    staram się nie patrzeć w zżółkłe oczy
    trzema palcami dotykam poplamionej skóry
    w kłębie taniego dymu
    duszę się zniecierpliwionym popędem

    wszedłem i pluję
    tysiącom nastoletnich wyobrażeń
    w twarz teraz już po męsku
    na całe życie przepoczwarzam się
    z niewinności w szaropłaszczowy byt

  2. przez większość życia rozmyślałem o śmierci

    w błękitny szlafrok odzianemu słońcu
    cukierkowe oczy topiłem garściami chmur
    z kieszeni wytartych spodni
    z dna skostniałego lękiem serca
    wyrzucałem przeterminowane marzenia
    podarte kawałki niechcianej przyszłości
    i zardzewiałe idee

    w mieszkaniu śmierdzącym naftaliną
    uderzam głową w pomarańczowe drzwi
    próbuję złapać oddech
    umieram

    dobrze mi tak

  3. głową w cwałujących chmurach
    tułowiem zatrzaśniętym pomiędzy konarami
    obnażonego drzewa szukam objaśnienia
    jedynej prawdy którą zassałbym z całych sił
    miażdżąc skorupę niepewności
    nowo narodzony bożek wskazałby mi drogę
    wzdłuż której zasadziłbym konwalie
    i budki dla ptaków
    później może posprzątałbym pokój
    i zasnął przed północą
    a rano pamiętałbym sen pełen nadziei
    i uśmiechniętych twarzy z dzieciństwa

  4. dziecięcym figlom i podróżom bez mapy
    ścielisz posłanie u stóp skórzej góry
    rozdygotany w stęchliźnie stoczniowych blokowisk
    wysyłasz współczucie
    listem
    gestem
    esemesem
    poddajesz się zachłannym szponom empatii
    gęstym potem
    drżącym ciałem
    każdym bezdechem i orgazmem
    myślisz o wszystkich
    żeby zaistnieć w ucieczce od normalności
    rankiem jutrzejszego popołudnia
    barwne słów kartony zbladną w ogniu nowej nudy

  5. Cytat
    Forma, jaką przewidział autor jest możliwa. Co do wiersza... mam nieco ambiwalentny stosunek. Aż się ciśnie pytanie na usta: i co z tego? Na dodatek liryk jest wypełniony pewnymi sprzecznościami. Rozumiem, że zabieg nieco prowokatorski, może w pewnym stopniu łączący dziecięctwo z dorosłością, ale... druga klasa, fajka, parapet, wspomnienia, ludzkie namiętności... dajże spokój. Nie niszcz dzieciaka. ;-). Zabieg jednak nieudany.


    Druga klasa w pociągu oczywiście :) Pozdrawiam
  6. Cytat
    a może by tak?

    w drugiej klasie na stojąco
    z papierosem
    uczę się niedbale
    trzymać pion
    ręką w kieszeni płaszcza

    odkrywam wspomnienia
    nic nie znaczące drobiazgi
    w dzieciństwie zbierane
    do pudełka po butach
    czekam

    nie na próżno

    parapetowym samotnikom
    wysyłam uśmieszek
    idę się zobaczyć
    po tamtej stronie drzwi

    Ogólnie bardzo mi się podoba, tylko ten mdły uśmieszek i "zagadki ludzkich namiętności" psują, moim zdaniem, bardzo dobry wiersz. Dziś pierwszy, jaki mi się tak naprawdę podobał ;)

    Pozdrawiam serdecznie!

    Dziękuję. Przyznam, że poprawki mi się podobają, ale nigdy nie zmieniam pierwszej wersji.
    Pozdrawiam
  7. w drugiej klasie
    na stojąco
    z papierosem
    uczę się niedbale
    trzymać pion
    ręką w kieszeni płaszcza
    odkrywam wspomnienia
    zagadki ludzkich namiętności
    i te nic nie znaczące drobiazgi
    w dzieciństwie zbierane
    do pudełka po butach
    czekam
    nie na próżno
    parapetowym samotnikom
    wysyłam mdły uśmieszek
    idąc się zobaczyć
    po tamtej stronie drzwi

  8. cisnęli w kąt instrumentami
    rozdarli na sobie ponury łach
    i świergocąc w takt melodii
    własnego śmiechu
    wylegli na ulice i skwery

    miasto spowiła radość
    niepohamowana i dumna
    "bunt" szepnął ktoś do kogoś
    gdzieś w kolejce
    po dodatek popołudniowy

    wkrótce wieść galopująca
    od ust do uszu śpiewną mową
    odbiła się echem
    od najeżonych tabliczkami
    szarych ścian magistratu

    "bunt?" ledwie coś pisnęło
    z wyraźnym niedowierzaniem
    w ogromnych korytarzach urzędu
    ostatni dźwięk tłustego gardła
    owiniętego kościstymi palcami

    później ci co pisać potrafili
    wydali o tym opasłe tomiska
    a gawędziarze kilka mitów ulepili
    kości obrósł kaftan tłuszczu
    i umarła matka głupich

  9. u gombrowicza w labiryncie
    lole i słowne puzzle na iksie
    w bukowym kontraście
    za pomnikiem
    przy parku
    złamaną niewinnością
    głupie kuraże i wieczorne wrzaski

    dziś korowód etykietek
    elektroniczne kieszenie
    syczące monologi aut

    wspomnieniem zmęczone oczy
    octem czasu nawilżam
    zasypiam
    nie śnię

  10. w niedzielnym porywie
    zgaszonego słońcem
    wiatru
    szum
    samotny jak drzewo
    przewrócone
    w potrzasku puszczy
    gonitwą myśli
    oddycham spokojnie
    przecieram oczy
    miliony
    idei ucieka mi
    tańczę
    w takt samby
    przebudzenie
    w bieli zapach chloru

  11. Cytat
    Wróciłam do tekstu.
    jakby zamienić te dęby na jabłonie, to zupełnie jakby o moim sadziku było.
    nawet ten fragment myślą oderwany ze slodkim atramentem przemówił i te fajerwerki z gwiazd przelknełam. proza kontra bezgraniczna zuchwałość doznań. to ścieranie się do krwi świetne :)) ostatnio węże pełzną za mną.
    podoba mi się i na te "misie" stawiam
    pozdrawiam


    Dziękuję :)
  12. Cytat
    Rozumiem, że histeria tekstu wywołana została, w celu zderzenia z puentą ale choć ten barokowy zabieg jakoś tam wybrzmiał na końcu, to jednak nie zrekompensował wcześniejszych katuszy...
    Słabo.


    Nie piszę z zamiarem żadnej puenty. Ten tekst to relacja doświadczeń, jakie mnie spotykają w parku nieopodal mojego domu.

    Taka puenta samosiejka... ; )
    Giovannii, szachy i psie kupy, można uznać za doświadczenia parkowe ale zapomniany pulsujący w neuronach świat, wyrywanie strzępami przechodniom z głów lasu, to już jednak kreowanie rzeczywistości i emocjonalne fantazje...

    Nic nie jest wykreowane, wszystko się zdarzyło jak opisane. Rzeczywistość można pojmować w różny sposób i badać wieloma drogami.
  13. Cytat
    Rozumiem, że histeria tekstu wywołana została, w celu zderzenia z puentą ale choć ten barokowy zabieg jakoś tam wybrzmiał na końcu, to jednak nie zrekompensował wcześniejszych katuszy...
    Słabo.


    Nie piszę z zamiarem żadnej puenty. Ten tekst to relacja doświadczeń, jakie mnie spotykają w parku nieopodal mojego domu.
  14. wężem wśród konarów wysychającego dębu
    pełznę swoją,wolą zdzierając się do krwi
    czerwieni zachodzącego słońca

    zapomniany pulsujący w neuronach świat
    wyrywam strzępami przechodniom z głów
    las szumiący zielenią

    słodkim atramentem zalewam papierów stosy
    płonące na niebie oczami łzawiącymi światłem
    wewnątrz krzyczę z radości
    jestem wszystkim
    jestem niczym

    czasem tylko leżę jak wszyscy w szortach
    stojąc idąc pomiędzy szachami a psią kupą

  15. spotkałem starca który widzi
    z oka cyklonu wypływające
    zimnym śmierdzącym potem
    struchlałe w niebo wrzeszczące
    fantomy przyszłości

    rozmawiałem z dzieckiem
    piskliwym bełkotem
    rozdrapywało strupy dźwięków
    uwięzionych wbrew dojrzałym
    od marudnego wyspiarskiego słońca
    owocom próżnej imaginacji

    kopulowałem z kobietą
    starą szmatą otulona głowa
    poruszająca się ledwie aby
    wpółdostrzegalnym kiwnięciem
    zaprzeczyć samoistnieniu

    w twardej okładce książka wódka
    zmącone ślepą brzydotą litery
    odbijam w lustrze
    jutro odetną mi sznur z żył
    przy niedopitej kawie
    i smalącym się gorzkim niedopałku
    przedwczesnych pryszczatych marzeń
    i zatrutych zawiścią spekulacji

  16. zabijam cię
    słonym słowem
    kryształem
    w drewnianej obudowie
    atomem
    dwutlenkiem węgla
    wulkanem myśli
    wystrzelonym z procy
    snem

    przychodzisz
    prawie nad ranem
    w niemym klakierstwie
    otruta
    chęcią niebytu
    negacją
    zgilotynowaną prawdą
    niezłapanym dniem

  17. niedoceniani
    niezrozumiani
    ledwo żywi
    ciężko dyszący leżą
    w kałuży wymiocin starych idei
    lekarze których nikt nie uleczy
    sylabizują elektrokardiogram
    wykrzyknikami atakują neurony
    pytajnikami mierzą ciśnienie
    zimny pot
    bolący kaszel
    bezdech
    nadprodukcja żółci
    zawiści
    zgryzoty
    jednak w ostatniej godzinie
    dziko skowycząc
    ściskając trzewia
    drobnym maczkiem
    niemal nie do odczytania
    w paru wersach
    zapisują historię choroby swych myśli
    jutro w kostnicy
    znajdą je miłośnicy trupiego jadu

  18. znaleziono mnie
    nieprzytomnego
    zazwyczaj krzyczą wniebogłosy
    strugami po twarzy
    nasączają oczekiwania
    karmią nienasycone ramiona
    tym razem cisza
    nikt nawet nie wzdycha
    kapuścianych głów wymowne milczenie
    budzą
    ślepej znajdy pierwszy strach
    zimnego świata smród
    wyciągam ręce do krwawiącego słońca
    brudne od ziemi wargi
    zagryzają ból
    niepewności
    bezprzyczynowości
    bezpowrotnych chwil których nie pamiętam

×
×
  • Dodaj nową pozycję...