Marchewa
Użytkownicy-
Postów
9 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Marchewa
-
no chciałam sobie skomentować ale akurat mi myśl uciekła. kiedy czytałam, wyobraziłam sobie zamiast tej klatki całkiem sporą klepsydrę... jest,że tak powiem mroczny klimat tego wiersza więc podsumowując podoba się. pozdrawiam ps. w otchłań można runąć ale nie potrafię sobie wyobrazić kołysania...no poprostu
-
bardzo ładne bo melodyjne. ale czy ty tańczysz ze śmiercią czy z kim to nie wiem
-
czyj świat? a ja jestem przekonana,że coś ci się powaliło z tym metrem bo ja nie wiem co on opasa i gdzie się wyciąga... ale niezla pointa
-
prosta historia z dobrym zakończeniem
Marchewa odpowiedział(a) na Muhomorniczy utwór w Wiersze gotowe
z tomiku''artyści piją''. -
ja wiem o co ci chodzi ale przeginasz z tą stylizacja... nie można sie cieszyć z czytania
-
ostatnie pożegnanie......
Marchewa odpowiedział(a) na niewidoczna niesłyszalna utwór w Wiersze gotowe
no wiesz co ja powiem tylko ze za długie wielokropki dajesz......... ale skoro już przeczytałam w jakich on okolicznościach powstał, to się nie mogę nadziwić o czym mogą siedmiolatki myśleć. -
Usnę dziś wśród szelestu liści Zapomnienie otoczy mnie swym ciepłym kocem Jak przyjemnie się umiera Spokój mnie pochłonie zielony Serce me zwolni swój rytm Jak mi dobrze będzie i lekko Powoli zamkną się oczy słońcem zmrużone Powoli umysł odpłynie w głąb duszy Jak trucizna śmiało krąży w ciele Tętno w żyłach już nie wyczuwalne Puls głuchy monotonnie szemrze Uśmiech lunatyka zabłąka się na ustach I nagle runę w otchłań ciemności Serce me zdusi niewidzialna siła Głowę przebiją sztylety lodu Zdławi życie jakoś obręcz i wchłonie Wtedy rozprysnę się w mrok chłodu
-
Podobno nie jestem aniołem pokoju Chodzę w barwach słońca i złota Heliotropem, lawendą, lebiodką Pachną sardonyks, chryzolit i topaz.
-
Wrona deszczowego sierpnia Wleciała deszczowym świtem Brudnym oknem bez szyb Do mojego starego pokoju Po co otwierać Okna bez szyb? Cała mokra Oczami z węgla zobaczyła mnie Uśpioną w fotelu Więc zdziwiła się uprzejmie Pod wysokim niebem sufitu Szamotała się gubiąc pióra Podnosiłam je i chciałam oddać Naprawdę A potem zabiła się o karnisz Jej myśli spłynęły na mnie szkarłatem Spojrzałem na nią uprzejmie zdziwiona I nie oddałam już nic