Freshness Freshness
-
Postów
32 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Freshness Freshness
-
-
Stoję, a przede mną DRZWI. Odwieczne, nieprzeparte DRZWI. Za DRZWIAMI zawsze jest bezpieczniej, lepiej. Tak, za DRZWIAMI jest stanowczo wygodniej. Pukać? Nie Pukać? Zapukam. Pukanie jest dosadne natarczywie. Wywierca się w świadomości pukanego przyczynową korbą skótkowego otworzenia. Opukane drzwi nie są ujarzmione. DRZWI, w które zapukano dają do zrozumienia, że to pukający istnieje później. DRZWI były wcześniej, a pukający przybył po DRZWIACH, przed DRZWI. Wpukać można dużo: przyjęcie na studia, wizytę u lekarza, miejsce w kempingu na szkolnym biwaku. No ale stoję naprzeciwko nieodpartego faktu DRZWI. Fakt umatematycznia dążenia logiczne przedaktu, czyli moje. Pojedynczy dwuskrzydłowy, dwudziestoczterogwoździowy, jednoklamkowy, czterozawiasowy akt drzwi. I akt oskarżenia zarazem! Dlaczego tu stoi i nie puka!? Niepukate? Inteligentne aby? Drzwi mają cel! Nie są bezcelem - wygwożdżone w zaklamkowane zadanie - oddzielać, oddzielać, odzielać! Drzwi są duże, ja też jestem duża. Jestem wielka, ale kto przy zdrowych drzwiach spojrzy na niezdrowego niepukającego? Żeby nie pukać wystarczy być DRZWIAMI, a żeby pukać koniecznie trzeba być przed DRZWIAMI. No więc stoję. Zapukać? Wszyscy pukają... A może by...nie, nie nie! To jest złe... A może? Za... za... za... załomotać... o... ZAŁOMOTAĆ! Załomotam. Załomocę, drzwi załomocę. Załomotane drzwi stają się PO łomocącym. Z pozycji powodu dla istnienia pukającego - mnie - przechodzą w stan dosadki, dopuczka, dopuczątka. Dopukane drzwi. JA, a PRZEDE MNĄ drzwi. Małe, malutkie, malusieńkie, malusie drzwi, drzwiczki, drzwiczusie. I już jestem JA i drzwi dla mnie, a nie DRZWI, a dla nich, przez nie i przed nimi ja. Teraz to JA i drzwi, nie DRZWI i ja.
0 -
Podejdź blisko. Bliżej jeszcze.
Nie dosłownie, nie pośpiesznie.
Wzbudź na mojej skórze dreszcze,
Dotknij ciepłym mnie powietrzem.
Muśnij włoski cichym szeptem.
Moja twarz przy twarzy twojej
Nieskończenie z tobą stoję
Wprost twych ust są usta moje
Nie dotykaj - czuć cię wolę
W cichych szepcie czworga powiek0 -
dziękuję, małe refreshing
0 -
rytm rytm rytm rytm [3 wyr./s]
nieprzerwanym ruchem ciał
rytm rytm rytm rytm
ugnij zegnij wygnij stań
rytm rytm rytm rytm
pot skapuje równomiernie
rytm rytm rytm rytm
nie odsuwaj się ode mnie
trans... [1.5 wyr./s]
kołysany hipnotycznie
zero słów bo wszystko w rytmie
dźwięki monotonne sennie
nie odsuwaj się ode mnie
rytm rytm rytm rytm [3 wyr./s]
konwulsywne ruchy ciał
rytm rytm rytm rytm
ostra fala kantów fal
rytm rytm rytm rytm
głośnik - krzyczysz nadaremnie
rytm rytm rytm rytm
nie odsuwaj się ode mnie0 -
tak mi się podoba przesłanie, widoczne wyraźnie, pokazane dosadnie, a tak odpycha mnie infantylna forma. Niestety nie jest ona słodko-dziecięca, ale właśnie odstręczająco nieumiejętna. To nic. To, czego wytrawni, napuszeni grafomani szukają przez całe życie masz już dość płytko pod pancerzykiem. Wystarczy teraz tę skorupkę powolutku rozbijać. :D
0 -
Nie pierwej będziesz wolen od szczeźniałej
Szkarady myśli co z dna ducha ryczą
Nim zamordujesz w sobie przekonanie
O wszechpotędze Twojej, którym żyją
Nie wyżej sięgniesz obłąkanym wzrokiem
nie dalej stąpniesz rozedrganym krokiem
Nie więcej zdołasz chwycić i zniewolić
Niż żółcie Twoje zechcą Ci pozwolić
Zażewiem buhać w siano łacno zdołasz
Lecz jak będziesz kamień kruszył swoją szczapą
Jak przez ściśnięte gardło chcesz zawołać
O pomoc w stronę Tych, co serca mają?0 -
Zawsze, kiedy zaczynasz oplatać czytającego nastrojem, przepłaszasz go (i nastrój, i czytelnika) jednocześnie jednym niewygodnym słowem. Lubię kiedy... słowo jest dostosowane do sytuacji nie tylko znaczeniowo, ale i jego brzmienie współgra ze środowiskiem. I denerwujące są te przecinki - jak w wierszu o Chotomskiej:
"Był sobie jeden poeta blady,
który miał w biórku różne szuflady:
w pierwszej przecinki, w drugiej nawiasy..."
Subiektywnie mi się nie podoba, ale nie sądzę, by ktoś jeszcze podzielał moją opinię.0 -
Byłam dzisiaj zakochana.
W białym śniegu po kolana
Brodząc, szłam ramieniem w ramię.
Mróz zgnębiony tym kochaniem,
Chcąc vendetty ciągle jeszcze,
Pruł mi ciało srogim dreszczem
Byłam dzisiaj rozkochana.
W sypkim śniegu po kolana
Stojąc, oczu szlistą barwę
Piłam szybko, zbyt zachłannie.
Drżenia głosu wyszeptane
Kołysały trwożnie światem.
Byłam dzisiaj niekochana.
W szarym śniegu po kolana
Chodząc, usłyszałam wiele,
Pytaniami godząc śmielej.
Odepchnięte - powtarzałam,
Odpowiedzi - doczekałam...
Będę kiedyś pokochana.
W brudnym śniegu po kolana,
Myśląc, widzę znów dokładnie
To, co serce skryło na dnie.
Teraz sama w śniegu chodzę,
Rozglądając się po drodze.0 -
W człowieku mieszka kolekcjoner wrażeń,
Który ciągle chce szukać miejsc, ludzi i świateł.
I słusznie nas wodzi drogami Europy
Po chatach, muzeach, pod gzymsy i stropy.
Historia szeroko nam usta otwiera
I my nowe szlaki biegniemy przecierać
A dom opuszczony zostaje i czeka
Na dzień wytęskniony powrotu człowieka
Wnet znów chcemy spojrzeć na kształty znajome
Więc chłoną je uszy i oczy i dłonie
I nagle niezwykłą bliźniaczość widzimy
Tych cudów wzdłuż świata i ziemi rodzimej.
Każdego wspomnienia masz skrawek w Cieszynie,
Co było, co jest, co będzie, co minie.
Świat moim ogrodem, Europa mieszkaniem,
A Cieszyn zostanie mi gniazdem i staraniem.0 -
Kiedy siadam przed klawiaturą
ze szklańcem truskawek
to, przepraszam, nie po to
żeby ręce co chwilę wycierać
Truskawki są soczyste
i niech tak pozostanie
ścierpię w zimie czerwone plamki na klawiszach
Bo przecież nie wezmę widelczyka
nie pójdę po wykałaczkę
łyżeczkę
śmietanę
czy cukier
Truskawki są rozkoszne
pozwalają ucieszyć się podniebieniu
pestki z zębami bawią się w chowanego
i nic moich palców od truskawek nie oddzieli0 -
jak nie kochać, jak nie czekać,
kiedy widząc cię z daleka
omal serce nie umarło
...omal piersi nie rozdarło
Wstaję i zrezygnowana siadam
wstaję, biec chcę i upadam
przecież płakać nie przystoi
...ale płacz zwykł myśli koić
noc dzisiejsza odpowiednią
by upuścić stróżkę rzewną
łzy popłyną pełne wrażeń
tylko... kto je zauważy?0 -
Do Ciebie, Boże, ręce podnoszę
O zdrowie jego i dobro proszę.
I proszę także, niech on mi przyśle
Te słowa, o których od dawna już myślę.
Do Ciebie, Boże, ręce podnoszę,
O szybką odpowiedź na maila proszę.
I proszę także niech mnie pokocha,
Bo widzisz, że ciągle w poduszkę szlocham.
Do Ciebie, Boże, ręce podnoszę,
O trochę ciepła, miłości proszę.
I proszę także nie każ winnego
Grzechu miłości niespełnionego.0 -
z będziości w byłość przez jesteści codnie
myślosłów nieopodal czynorobów gonię
sensobrak dopada zwłaszcza w siłodeficycie
gdy przemyśleniotok płynie w mózgowiokorycie
przestraszeniowo umykam mękoodpowiedzi
a jednak pytaniowość korzeniowo siedzi
barierojęzyk pozwala na skrytoprzesłanie
bo zwykłoludzie nie siłują się z trudnopoznaniem0 -
to
ty
tyle
widziałeś
to
tobie
tonąca
machałam
to
tu
tuliłeś
tak ciepło
to
tylko
tyle
zniknęło0 -
szczyt gorąca - w słońcu piasek;
szczyt przestrzeni - niebo jasne;
szczyt świeżości - zieleń wiosny;
szczyt potęgi - kamień prosty;
szczyt uśmiechu - zaraźliwość;
szczyt tężyzny - wstrzemięźliwość;
szczyt urody - piękno źrenic;
szczyt artyzmu - kwiatów wieniec;
szczyt rodości - radość dziecka;
szczyt pomocy - posąsiedzka;
szczyt pokoju - snu gwarancja;
szczyt ogłady - tolerancja;
szczyt dowcipu - brak szyderstwa;
szczyt percepcji - oczy serca;
szczyt mądrości - nauczanie;
szczyt poezji - jedno zdanie.0 -
nie. prezent dla intrygującej, acz zagubionej znajomej.
0 -
zawsze podchodź doń ostrożnie
nasrożone to okropnie
strach się bać a lęk uciekać
w sumie jednak miło czekać
kiedy z tym posiedzisz trochę
lęk twój zmieni się w ochotę
i już nigdy nasycony
nie odejdziesz dobrowolnie
od tej, która z takim krzykiem
chętnie miele wciąż językiem
skrywać uczuć, mysli tabun
nie jej cel i nie jej zawód
zawód przeto przydać zdoła
bo choć nie znać, furii skora
wtedy oczy jej z zapałem
na wierzch wyjdą, usta małe
wnet poczerwienieją szczerze
gdy na ciebie zamach bierze
niepokorna, niezbadana
nie zna ta nad sobą pana
nic nie umknie jej uwadze
iść chce? - idzie, kłaść się? - kładzie
Warto poznać ją też bliżej
anioł krzyczy, diabeł ciszej
tak oboje szepczą słowa
których jej też strzeże głowa
zawsze jednak wierna sobie
kark ma sztywny, olej w głowie
może się uparcie spierać
jednak ukryć już się nie da
pojmij Paulino w końcu
promieniejesz równie Słońcu
każdej chwili swojej nie szczędź,
by blask ten jeszcze upiększyć
już niedługo, mam nadzieję
też zobaczysz co się dzieje
proszę ciebie więc tylko o jedno
bądź nią nadal, bądź królewną0 -
ręką wodzę po pościeli
jak wędrowiec w himalajach
prąc do przodu - wgłąb topieli
tułacz obcy w obcych krajach
szedł bez wody bez wytchnienia
mając tylko przed oczami
cel jedyny, upragniony
ten, którego nikt nie splamił
sam przedzierał się przez mrozy
skały czując po omacku
aż stopniały śniegi, zaspy
w cichym szepcie, w ciemnym blasku
Wzgórza chętnie go przyjęły
w falującym ruchu trwając
z każdym jego silnym krokiem
prześcieradło przesuwając
Dziwną moc miał dotyk jego
Bo gdzie stąpił nagą ziemię
wnet pokrywał dywan kwiatów
rosząc teren - mokre plemię
przemierzyły stopy jego
przestrzeń niezmierzoną całą -
drżący grunt krokami mierzon
nic nie stoi co gdzie stało
aż wytrwały doszedł celu
tak samotnie u wrót stojąc
niestrudzenie szedł mil tyle
więc wpuszczony został nocą0 -
-
Najważniejszemu z mędrców zadano pytanie.
Szanowny pan Mędrzec odpowiedział na nie.
Nikt nie zrozumiał słów Mędrca ni w ząb.
Każdy pomyślał: więc ja jestem głąb.
(rok)
Po roku pytanie czyjś giermek ponowił
(gdy Mędrca zapytał okropnie się spocił)
Każdy wsłuchiwał się w Mędrca odpowiedź
Nikt nie potrafił znów sedna jej dociec
(rok)
Gdy minął kolejny rok bez odpowiedzi
Dziecko niechcący spytało raz trzeci
Nikt ich nie słuchał - cichutko szepnęło
Każdy - wciąż żyją, a dziecko - usnęło.0 -
Chociaż bardzo łatwo usprawiedliwić jego brak - brakuje mi rymu.
Zaskoczenie. 4 ostatnie wiersze są bardzo impresywne. Czytając, przez chwilę, naprawdę poczułam się głupio z powodu wiary w... anioły. Podoba mi się.0 -
ciemny kaptur wdzieję
czarnej nocy szatę
zło mnie nie dosięgnie
ty mnie nie zobaczysz
nocy mroki czy ciemności
tyś pieczęćmi naznaczona
w mroku mi świetlistą będziesz
w moim świetle mrok twój skona
zdążę po kryjomu
za horyzont spłynąć
bez tchu drogą biegnąc
zmysły twoje myląc
dusza twoja mi powolną
serce twoje ja rozprułem
tu, gdzie będziesz zawsze - przy mnie
żaru wieczną więź wykułem
opuść serce, myśli
chociaż tobie stoją
mogę jeszcze wierną
rozporządzać wolą
twoja wola nic nie znaczy
ja jej królem jestem, byłem
odkąd zna mnie - tyś zdradzona
zbroję serca rozkruszyłem
czemu dręczysz duszę?
co intencją twoją?
cierpień mi przysparzać?
ja wysiłki zdwoję!
za twój jeden włos, za rzęsę
by nie spadła w proch tej ziemi
zniszczę łotra, co się ważył
dotknąć cię zbrodniami swymi
tyś oprawcą moim!
serce chce do ciebie
pierś rozrywa krwawo
żywcem w czerni grzebie!
Ja stworzony dla twej klęski?
źle pojmujesz czyny moje
żyję, aby kochać jedną
i dlatego do cię gonię
przecież ty uciekasz ciągle
trwogą lica ci zachodzą
ja nie mogę cię poniechać
bo ty nie dasz mi pokoju
dręczysz nocą, dręczysz w słońcu
każesz znaleźć oczy swoje
to dla ciebie duszę męczę
i dla ciebie cierpię znoje
wiem, że jesteś zagubioną
nie wiedziałaś przed kim znikasz
jednak daj mi poznać siebie
i odetchnij przy mnie cicha0 -
Czytanie tego wiersza przypomina wchodzenie po schodach. Wiesz... przy Twoim wierszu wjeżdżałam windą 70km/h zadowolona, pełna nadziei, tylko... no cóż, w pewnym momencie zabrakło prądu. Pierwsze 6 linijek - imponująco (naprawdę profesjonalnie); 7 - zgrzyt ze 'śmigłymi', ale siłą rozpędu ciągnie w górę; 8 - oj... 'rączy' mnie zniechęcił.
0 -
a mi się podoba 'Gdy patrzyszna mnie w ten sposób' - wyglądałoby, że Ty [u]naprawdę[/u] jesteś oszołomiony sposobem w jaki ona na Ciebie patrzy.
0
błękit Talima ibn Shamai'ego
w Proza - opowiadania i nie tylko
Opublikowano
Stary Talim ibn Shamai siedział uważnie przed domem na jednej z mniejszych ulic Belfaji. Żar niechętnie uwalniał zmęczone miasto a stragany i skwery pustoszały w przygasającym gwarze. Mrużąc oczy, Talim obserwował rzednący tłum przed zakładem rzeźnika. Gdy ostatni kawał mięsa wyrwała wreszcie garbatej praczce jeszcze bardziej garbata wdowa po szewcu motłoch uznał, że większych atrakcji już nie doczeka. Talim nie jadł mięsa, nie rozmawiał też z przechodniami i nigdy nie żebrał w bramie Miłosierdzia w północnym Belfaji. Talim wolał towarzystwo swoje i swoich myśli, a tłum obserwował, by sprawdzić czy jego dom jest jeszcze bezpiecznym miejscem dla tego, czemu poświęcił niemal całe życie.
Gdy słońce zaszło za Meczet Uwielbienia siedzisko przed drzwiami było już puste. Talim kochał ciemność, wielbił ją za schronienie jakie dawała, a w oknach swego domu nigdy nie palił świateł. Wchodząc do domu, upewnił się, czy każdy niepowołany gość zostanie odpowiednio zaanonsowany (co sprowadzało się do ustawienia misternego splotu szkiełek i nici ze szczyptą prochu przed drzwiami) i z namaszczeniem odszukał jedną z cenniejszych ksiąg świata w trzecim z kolei pokoju wypełnionym gryzącym obłokiem suchych oparów.
Talim potrafił poruszać się w ciemnościach, potrafił też odczytywać tak swoje księgi. Dla ludzi miał ledwo otwarte szparki, w których nie widać było nawet koloru jego oczu. Dla ksiąg za to jego oczy otwierały się szeroko, ukazując szare tęczówki emanujące wrażliwym błękitno-szarym światłem. To światło wirowało, pobudzało cyfry, pismo, pojedyncze znaki ksiąg do tej samej emanacji, do tańca. Talim ibn Szamai ożywił księgę, jej szyfr już zagęścił powietrze wokół niego, już prawie mu się poddał i pozwolił ujarzmić, gdy nabrzmiałą ciszę rozdarł metaliczny brzęk tłuczonych szkiełek.