Upojenie zmęczeniem
przewraca szufladę rutyny
garderoba percepcji ubiera podstawę
w nieznane stroje
odrzuca jednolitość zachowań
Noc przenika
absorbuje wycieńczenie i brak snu
kłębi się zamęt i przyjemna odmienność
nadzienie składa się
nielogiczna dualistyczna całość spowija głowę
Pssst.
To już czas
świt udusił zmęczonego człeka
jakby wzamian urodził rutynozodycznego
głupca, którego tak dobrze znam
wchłaniam go
wchłaniam jego chwile Już słyszę, już widzę, już poznaję
przyjaciół, gwar na ulicy. Znów szykuję
jedzonko do pracy, znów żyję, ah jak
pięknie...czyż nie?