Johan Halero, był Niemcem, ale od wielu już lat, bardzo przez to cierpiał. Był rok 1943, 4 lata po wybuchu 2 wojny światowej. On urodził się w 1923 roku, miał teraz równe 20 lat. W wieku 17 lat, został powołoany do wojska, a ,że był bardzo pracowity i dokładny, wkrótce zyskał sobie sympatię osób wyższych rang, jak np. u porucznika Bergholza. Nie wiedzano, gdzie go przydzielić. Pewnego dnia do porucznika Bergholza, zadzwonił ktoś, kto przedstawił się jako Markus HarlpentroF.  
-Panie Bergholz, z niego będzie świetny egzekutor! 
Bergholz nie był głupi, wiedział ,że Johan nie jest mordercą, ale mimo wszystko, powiedział "tak"... 
Halero wyjechał z rodzinnego miasta-Dortmundu i pojechał do Berlina, gdzie na dworcu głównym, spotkał się z Markusem HarlpentorFFem. Markus, oprowadził go po budynku, w którym będzie spał. Przydzielono dla niego najlepszy pokój, z nowiutkim odbiornikiem radiowym, pięknym, czerwonym dywanem, bogato zdobionym łóżkiem, a w prezecie podarowano mu aparat fotograficzny.  
-Następnego dnia, o 15, masz się stawić w gabinecie doktora Garbena, pokój nr 115. O szczegółach dowiesz się na miejscu!-oznajmił Markus i zostawił Johana samego w swoim pokoju. Noc była dla Johana najlepszą nocą w jego życiu. Nie wiedzial on jednak, że będzie egzekutorem, nikt nie pytał się go o zdanie, myślał, że przyjechał po prostu do innego odziału "trepowców", tylko ,że ten oddział znajdował się w Berlinie. Johan wstał ok. godzi. 12, wykąpał się i ubrał. Nadchodziła 15, pobiegł więc do gabinetu dr. Garbena. 
................................................................................................................................. 
Serce masz mocne jak dzwon, płuca zresztą też. Pokaż mi swoje plecy, Halero. 
Halero wykonał polecenie. 
-Jesteś nieco za chudy, ale mamy dobre kucharki i dobrych kucharzy, szybko przytyjesz.  
-Ale, ja nie wykupiłem karnetu. 
-Jesteś gościem, obiady masz za darmo... 
.................................................................................................................................... 
-No więc, Halero, ja Markus HarlentoF, informuję Cię, Johanie Halero, że jutro o godz. 10 dokonasz 1 egzekucji, na żydzie który podlizywał się Hitlerowi, naszemu przywódcy. 
-Jak to, egzekucji!? 
-No, przyjeżdżając tu zostałeś egzekutorem. 
Johan zamilkł się. Nie wiedział co ma zrobić. 
.................................................................................................................................... 
Ta noc była dla niego bardzo okrutna, nie mógł zasnąć, miał ochotę wyskoczyć przez okno! Postanowił, że tak zrobi, ale kiedy zbliżył się do okna, usłyszał głos: 
-Padnij, Halero, stąd nie ma ucieczki! 
I własnie wtedy padły strzały, szyba rozsypała się na miliony kawałków, a te na miliardy jeszcze mniejszych. Halero zrozumiał ,że stąd nie ma ucieczki, możesz wejść, ale opcji "wyjścia" nie ma... 
.................................................................................................................................... 
Johan stawił się przed Markusem przed 9. W ciągu godziny, Markus tłumaczył mu, co ma zrobić: 
-No więc, naładujesz karabin, a może wolisz strzelbę? 
Markus zastanowił się przez chwilę: 
-"Przeciez mógł bym zabić wszyskich stojących obok mnie, wypuścić tego żyda i uciec! Wezmę karabin, szybciej się z niego strzela..." 
-No więc, strzelba czy karabin? 
-Karabin, panie kapitanie! 
.................................................................................................................................... 
Była 9:59 Johan za chwilę miał dokonac egzekucji, czekał tylko na rozkaz.  
-Porozmawiaj z osobą którą zabijesz za chwilę, masz 20 sekund, pośpiesz się! 
Johan podszedł do przykutego do murów łańcuchami żyda i rozpoczął rozmowę: 
-Jak się nazywasz? 
-Albert Monhahh, jestem handlarzem. 
-Czym handlujesz? 
-Owocami, mandarynkami, pomarańczami... Wpłynąłem poza redę statkiem "Estonią" i mnie skazano. 
-Nie zabiję cię, zobaczysz co zrobię... 
.................................................................................................................................... 
-Pal, Halero, strzelaj! 
W tej właśnie chwili, Johan naładował szybko broń, odwrócił się i ostrzelał 3 niemców za nim stojących. 
-Idioto, nie do nas! Do Monhahha! 
Johan nic sobie jednak z ich słów nie zrobił, gdy zabił już wszystkich niemców którzy za nim stali [3], zabrał się za uwolnienie Alberta, kiedy... 
-Johan, przyjacielu, spójrz! 
Johan odrócił się, a wtedy w sam środek jego czoła wbił się ogromny, żelazny pocisk. Johan padł martwy. Zdążył jednak uwolnić Monhahha. Albert zabił osobe która zastrzeliła jego wybawcę... 
.................................................................................................................................... 
Napisał: Miłosz Bagiński Żyta