Pani z okna, o różowej twarzy
Przyjdź z konewką, jeszcze łakną wody kwiaty
Nie mów nam, co Tobie się marzy,
Gdy w pyszne słońce spoglądasz leniwie,
Spójrz tylko,
My jedyni
Ciebie, w tym słońcu,
Widzimy prawdziwie.
Kamień na kamieniu od siedmiuset lat
I nic nie rozprasza przeszłości, która żyje.
Wciąż trwa, napełniając i tworząc ten świat
I wie i ma nadzieję, że czas jej nie wymyje.
Żeś Ty cudem Lindau, nie żył ktoś, kto tego nie wie
Każda Twa ulica dwakroć węższa od sąsiadki
Cicha, a tak radosna w ptaków słodkim śpiewie
Strojna w zazdrosny bluszcz o róż jedwabne płatki.
Antykwariusz nam bajką objaśnia, przy której sklep Twój muzyczny,
Gdzie bruk ogrzewają końce już sennego Heliosa promyków
Okolona żelazna, ciepłym kamieniem stopni rozlicznych
Fontanna stoi uśmiechnięta w gronie zimnych pajacyków.
W tym sklepie ginie tęsknota za bogatych róż płatkami,
A zachwyt nad prostotą chcemy stłumić cichym szmerem,
Wyjdziemy przegrzecznie dziękując, że Pani zajęła się nami
Nad wodę toni bodeńskiej wypłynąć wodnym rowerem.
Lindau, 2001.