I nastał kres wszelkiej próżności
Jedno słowo nadające byt
Jeden gest tworzący życie
To były czas posłuszeństwa naszego
Zgasło światło
Czyn nikczemny zaznał spokoju
Uśmiercone ciało
Sterczące na przystanku autobusowym
Czekające na przeznaczenie
Nowa woda w mym strumieniu zagościła
Nie istniejące fale nie gnające próżności
Jam miotam huragany straszne
A tsunami kłania mi się
lądem
Kim jestem ?
Jeden błysk, jeden grzmot
Ostatnie tchnienie
I nastał kres wszelkiej prózności