iskiereczka
Użytkownicy-
Postów
13 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez iskiereczka
-
traktem ubitym ze spleśniałych gwiazd wędrują samotnie a ja patrzę znów na oszklone czereśnie żar na parapecie na pomarszczonych oddechem chmurach topnieją ślady twoich warg odgryź kawałek zasuszonego nieba niech zatrzeszczy miedzy zębami zsinieje moją tęsknotą
-
dziekuje wam serdecznie, przewaznie za krytyke.... ;)
-
opuszkami muskając hemisfery próżnię drżąc pod ciężarem niebytu zamarł dzień paniczną konwulsją rozbijając atomy ciszy w monofonii szeptu uciekł przed żarem zabarykadował słonce za linia widnokręgu żeby trwać pomiędzy spojrzeniami
-
pustym tchnieniem horyzontu podparte stoją sosny korzenie przewiesiły za granice szeptu ale ja nie patrze tak kocham gdy oblewasz mnie wrzątkiem źrenic tylko wyjmij igłę z oka proszę nadzieja nie rani
-
horyzontem wpleciona w bezzębne wskazówki kradnę przestrzeń -ułamek nagiego nieba zbyt wiele by zatrzymać oddech o jedna militysięczną za długo łapię spojrzenia w zdziwiona sieć antyrealizmu źrenice wrzucam do szklanki
-
pod powieką nieba
iskiereczka odpowiedział(a) na iskiereczka utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
w jej wnętrzu się rozpajęczał jak anielska ręką misternie tkany złoty puch zamknięta pod powieką nieba zanurzała westchnieniem stopy za horyzontem dzikich kroków trwali w karmazynie grzechu wpisani w siebie obłokami zakrzepłej pary (gdzieś za oknem stąpały obnażone minuty) -
w jej wnętrzu się rozpajęczał jak anielską ręką misternie tkany złoty puch zamknięta pod powieką nieba zanurzała westchnieniem stopy za horyzontem dzikich kroków trwali w karmazynie grzechu wpisani w siebie obłokami zakrzepłej pary (gdzieś za oknem stąpały obnażone minuty)
-
w korytarzach wlasnej glowy gubie droge sumienie nie szepce juz wskazowek... -zachryplo przed zwierciadlem istnienia chyle glowe choc oczy zamkniete przebijaja mrok w poszukiwaniu ksiezyca dzis tylko cetki swiatla na dywanie wyznaczaja nieistniejaca juz granice dobra i zla zyletka na szkle spisuje testament.........
-
wyszeptane linie papilarne zabarwione kurzem jękiem przeszłości okalające smutkiem ramiona Aszeri pocięte morza blaskiem dłonie czarnego anioła gdzieś w oddali osłonięty płachtą nieskrytości mój Kanaan -ziemia obiecana
-
w mroku ukryty rozlany na ścianie cień moich pragnień wsiąka powoli szarpie struny rozsądku i gra na plecach moich rozbitym światłocieniem zaklęcia wyszeptane sypiąc tchnieniem oddechu w namiętności zaklętym blaskiem… tylko plama ciemna niepokojąca w ciszy wola i płacze
-
przyznam ze ciekawy, nie lubie rymow ale takie-subtelne i niewymuszone pieknie komponuja sie z tematem, :) pozdrawiam
-
przymrużając nadgryzione powieki rozsypuje w tabakierce snów stągiew półtoksycznego życia minuty przez czas zapomniane rozpryskują się w antagonizmie zdarzeń dławiona bezdnem ciszy odpływam….. barkarolą barwiąc zachód słońca