szczescie majaczy przed nami w mroku
marzac o chocby najlzejszym blasku
czekajac cierpliwie rok po roku
niczym Slonce wyglada brzasku
zapal ten plomien wrecz krzyczy do nas
trwozac sie przed samotnoscia
nie rozrozniajac spolecznych klas
marzy by z dusza stac sie jednoscia
rozerwijmy chorobliwy nieszczescia kokon
by kochac podziwiac glosniej bez szeptu
podazajac milosci wspaniala droga
nie obawiajac sie jej donosnego dzwieku