Opowiadała jak wraca: tak jak wyszedł, w spodniach i samej koszuli.
Jest tamta izba i lampa, przy której czytała do światła. Wszystkie drogi
były zasypane, nawet ścieżka do studni i wieko, okrągłe jak ten Księżyc
- dryfował we wiadrze, aż zamarzł, zarósł setkami igiełek. Mróz
ponacinał szyby i, przecież zbyt twardą skórę. Potem śni mi się
jak wstaje z klęczek od świętego obrazu, siada przy oknie
na tym samym krześle i czeka