Rozdzielił się świat
na pół horyzontem,
pasmem w oddali
złocistym jak słońce,
wylał się z niego
ogień czerwony,
prysnął na ziemię
jak wulkan wzburzony.
Zbudził ze snu
dzień całkiem nowy,
mrok nocy zmienił
W blask purpurowy.
Zakotłowały się chmury,
zmieszały z płomieniem
cienie się rozmyły,
i spadły na ziemię.
Zdeptał je wiatr,
rozwiał ciemności,
rozebrał słońce
z swej tajemniczości.
Wreszcie jak codzień
bez wzruszeń końca
rozbudziła ziemię
smuga wschodzącego słońca.