
amk
Użytkownicy-
Postów
76 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez amk
-
Leno, kłaniam się u progu, miło Ciebie widzieć :) liczba mnoga, muzyk, tych pisanych wielką literą i tych pozostałych, ot choćby ujadania psa czy jazgotu wiertarki uda rowej ;) a odnosząc się do "niecności"... - a czyń Asani, co tylko wyobraźnia i serce Ci podpowiedzą :) pozdrawiam serdecznie:):):)
-
nie szukaj a siądź, bez liścia?
amk odpowiedział(a) na Messalin_Nagietka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
jeśli nie wiecie - powiem Wam w sekrecie stokroć dłużej tyli przetrzyma nie w sofy miękkości lecz na drzewianym taborecie Messkład - wątpi ktoś? - wręcz słoneczny pozdrawiam serdecznie -
Witaj poranku, wilgocią przeszyty i ziąbem, choćby bez szczypty ufności, opadające liście pozwolą zwolnić tempa wiary i niewiary, nie zapomnieć zapachów, muzyk, barw, wiosny i lata, kawał pergaminu, pęk balsy i szpulę szpagatu przepoczwarzyć czarownie w radosny latawiec, szalony pychą wolności wielkiej, jakże udawanej, niosącej wśród motyli z magazynów, na ogona końcu klucz żeliwny, starością zdobny - czy odważny lewitować w malignie, miarach i bezmiarach, patrzeć zza wiatru, świty i zmierzchy oddać, zaświadczyć, że jest, żyje i czasem, ledwie tylko, nie pamięta. ------- szkicowane 6. października 2006 r.
-
Dziękuję Tobie Dormo za poczytanie i uwagi;) Dodam powtórnie, utwór należało skomponować z obowiązkowym użyciem kilku słów. Konni rycerze, Kunegunda, przepaść, to elementy legendy zamku chojnickiego (poszukaj, poczytaj, warto). A że tak sobie wyszło - ano tak wyszło:) Pozdrawiam serdecznie Andrzej Maciej
-
Puszczam do Ciebie duże oko Jacku i wyobrażam sobie Twoją minę przy pierwszym zetknięciu się z rzeczonym dziełem. A reakcje "pani", to osobny rozdział ;) Moim zdaniem znakomicie "zredagowana" miniaturka, dająca do myślenia, mało tego - wprost podająca stosunek PLa do zjawisk turpistycznych, które mój przedmówca niesłusznie, moim zdaniem, zarzucił autorowi. Pozdrawiam serdecznie:) Andrzej Maciej
-
Dzięki Bogdanie za poczytanie i rzeczowe uwagi. To potforek, w którym należało obowiązkowo użyć kilku słów, a że "w okolicy" walentynkowych szaleństw - stąd zamierzona formuła. Opis banalny, owszem, ale przywołujący legendę o Kunegundzie, która... odsyłam do netu, na pewno coś można tam znaleźć. Mało tego, fabułą wierszydła jest autentyczna historia, którą miałem okazję przed laty obserwować. Natomiast "tyłek sini", "nogi rozkrakane" - to reakcja pewnego czterolatka po "zjeździe" na pupie z niemałego pagórka, "kibić bez skazy" i "ciup w ustach", to "pomysły" sześcioletniej Oleńki. Prawo? - to moja nieuwaga, przepraszam, nieopatrznie nieusunięta komenda formatowania tekstu. Sumując - to ma być taka zabawka z odrobiną "powagi". Pozdrawiam serdecznie:) Andrzej Maciej
-
(krotochwila walentynkowa) są miejsca w moim kraju, gdzie wejść czasem się udaje a gdy u szczytu gorącym trunkiem człeka uraczą przy próbie powrotu tyłek sini, nogi same kraczą (wtedy była ostra i bardzo śnieżna zima) siedząc na odłamie muru opodal baszty chrupała jabłko jej cień pląsał w poświacie księżyca kształtami jakoby rycerzy konnych wijącymi się po śniegu cichy chrobot zatrzymał przechodnia, zmrowił strachem zgasił baśniowe pejzaże nocy malowanej światełkami dali czyżby obudził ducha złej Kunegundy, rozkapryszonej kim jesteś ulotna istoto? - damą zrzucającą chłopców w przepaść, a waść? - piechurem wędrującym bez celu; zbliż się! - zawahał się, lecz podszedł, a gdy zobaczył jej oczy tęskniące błękitem, włosy w pół pleców, białe jak len, gdzieniegdzie przeplatane włosem czarnym smukłe dłonie, kibić bez skazy i ciup w ustach wspiął się na palce i został - po być i dawać do dziś pomieszkuje w jej szafie, ma nawet swój kącik i jak to w życiu bywa raz piołun raz ambrozję piją z jednego kielicha banalnie jest czy niebanalnie - 'tamtejsi' radzą ostrożnie kosztować uroki Chojnika
-
Jest to taniec na linii, po linii, na linie; jest ryzyk-fizyk, jest i... lecz raczej "alchemik"; serdecznie dziękuję, choć mam świadomość, że tekst wymaga jeszcze wielu ulepszeń. Tak bywa, gdy autor-mniejszy (to o mnie) gubi porządek... np. mieszania wody i kwasu (wyłączająć ocet). Jacku, proszę mi mówić Andrzej lub Maciek. Pozdrawiam. Andrzej Maciej
-
:) Leno, ta urocza, zmysłowo tańcząca pani przewodzi w tym dzialogu i wystukując powabne rytmy, pozwala napiętym strunom wybrzmiewać całą gamą kolorów. Ach te cudownie czarowne, pełne wdzięku panie - czy istniałyby bez nich 'płótna', muzyki, literatura, poezja? Bardzo serdecznie dziękuję Leno i gorąco pozdrawiam:) amk
-
Utwór został zmiksowany według pomysłu i w przeważającej części dzięki "cierpieniom" twórczym Ewy Socha - mojej Koleżanki.
-
. mixtum compositum nie pękła jak zazwyczaj bez skarg - nim trącona miała biec spod szlifu sukienka podrywa się opada i znów od braku dotyku bolą mnie biodra ja wzbieram od brzegów nie patrzysz już w oczy w mokrej podłodze jak w zwierciadle pudeł deszczułki przestrzenie lakier zmatowiał heban przystanął podprożami nici jedwabiu nastroszone sukienka podrywa się opada i znów prawda zanika między palcami ciągle nie wiemy czego nie wiemy twój palący jasny wzrok dodaje smaku krokom znajduję i kamień we frazach pięciu znaków tango korowód wspomnienie sekrety anawa sukienka podrywa się opada i znów zdradza pszenne ciało porwanym oddechem tworzysz ciszę moich ust sukienka podrywa się i opada (mojeczyjeśnas) sukienka podrywa się i opada nullum magnum ingenium sine mixtura dementiae fuit
-
duża niecierpliwość, oj duża
-
Arcyhit poezji lirycznej
amk odpowiedział(a) na M._Krzywak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Witaj, szkoda tylko, że Twoje zmyślne dziełko nikłe ma szanse trafić pod strzechy. Pozdrawiam serdecznie. amk -
Witaj Fanaberko. Bardzo dziękuję. Cenię i rozumiem Twoje zdanie. Nie ma we mnie żalu po stracie, ponieważ nie straciłem Ich. Pozostali we mnie. A że trzasnęła struna? - nie będę 'dorabiał' teorii do faktów - to mógł być przecież najzwyklejszy przypadek. Jestem natomiast trochę zawiedziony, że odejście Czesława i Marka, może nie odejście a wspomnienie o ich Dziele, o nich samych - jakby uleciało...? - w wymiarach, w śladach kreślonych przez nieliczne, w sumie, osoby, mające odwagę chwytać się za bary z poezją, czy innymi rodzajami działalności twórczej. Serdecznie pozdrawiam. amk
-
Witaj Oxyvio. Serdecznie dziękuję. Masz rację, jest w 'linii' kilka 'świecidełek'. Jest tytuł, do którego, jak dotąd nikt nie nawiązał. Jest... dopowiem za jakiś czas. Pozdrawiam gorąco:) amk
-
Oiiii Dormo, witaj Twoje prawo, cieszę się, że zajrzałaś. Parę przecinków udało mi się użyć (ach te o-pun(k)cje). Pozdrawiam serdecznie. Andrzej Maciej
-
Dobry wieczór Fanaberko:) Wielkie dzięki za przeczytanie i uwagi. Pragnę jednak wyjaśnić wątpliwość, która wynika z Twojej opinii. Otóż trzecia strofa nie zawiera, w zamyśle autora, odniesień do artystów, którym poświęca on utwór. Jest obrazem 'okaleczonego' instrumentu, który niejednokrotnie umożliwiał wydawanie świadectw wielkości i maestrii przywołanych postaci. Jednocześnie nie twierdzę, że moje dziełko jest epitafium - pisałem wyżej, że przede wszystkim jest świadectwem mojego dla Nich szacunku. Ukłonem. Podziękowaniem. Poza tym, czy naprawdę uważasz, że użyte przeze mnie środki (inwersje, ważony patos) są per saldo 'przegięte'? - starałem się, najdelikatniej jak potrafię, moje myśli ubrać w słowa. Loża faktycznie jest elementem widowni, ale 'podium', to nie scena. To swoisty piedestał, w którego bezwymiarze umieściłem właśnie lożę, zajmowaną do niedawna przez Czesława i Marka. Czy chociaż odrobinę zmieniłaś zdanie? Pozdrawiam bardzo serdecznie:) Andrzej Maciej
-
Witaj 'Eugen De'. Tobie dziękuję szczególnie serdecznie za wnikliwą analizę i komentarz. Czy posłuchasz z kolei mnie? Dziękuję. Którejś październikowej nocy ub. roku 'brzdąkałem' sobie na gitarze. Nie jest istotne co. W pewnym momencie pękła mi pod palcami struna A (ta 'gruba', druga od góry - dla niewtajemniczonych), co zdarza się niezwykle rzadko, a w moim przypadku - po raz pierwszy (na kilkadziesiąt 'zdartych' przeze mnie kompletów strun). Chwilę później słyszę w radio komunikat o śmierci Marka Grechuty. Do dziś nie potrafię sobie wytłumaczyć, dlaczego w tamtym momencie przyszło do mnie wspomnienie Czesława Niemena (Wydrzyckiego). * * * Minęło kilka tygodni. W portalach poetyckich zacząłem szukać 'tropów' wspomnień o tych, bez wątpienia, Wielkich Rodakach, moich Mistrzach czy jak kto woli guru. Nie znalazłem. Postanowiłem wypełnić tę lukę. Tym właśnie Ludziom pokłonić się. Złożyć hołd. Podziękować za wszystko, co mi dali. Spłodzić coś na kształt epitafium. Nie upieram się, że doskonale. Że wszystkim ma się podobać, ponieważ nie musi, bo wystarczy, że poruszy pamięć. *** Wracając do aspektów warszatowych. Patos, inwersje, 'dętość' - świadome i absolutnie zamierzone. Pusta loża na podium - tak, Ci Panowie na podium znajdowali się 'od zawsze', pozostawili po sobie pustą lożę. 'gdzie jest ten kamień - mój lesie' - cytat z utworu Marka, czego nie zauważyłeś. 'gdzie rapsod' - nawiązanie do "Bema pamięci rapsodu żałobnego" w wirtuozerskich wykonaniach Czesława i muzyków Jemu towarzyszących. No i przeplot słów z ostatniej zwrotki: 'Stoję w oknie', 'Pod papugami', 'Wspomnienie' - utwory wykonywane przez Czesława, 'Tango', 'Korowód' - utwory wykonywane przez Marka. 'Anawa' - ??? 'mojeczyjeśnas' - mech, dokładnie, jak ten w przepięknym podkrzyskim lesie, który spłonął całkowicie bodaj w 1993 r. Czy tylko tyle odnalazłeś w moim dziełku? Pozdrawiam:) Andrzej Maciej
-
Bogdanie i 'wesoły grabarzu' Dziękuję Drodzy Panowie, że zajrzeliście. Może moje odpowiedzi na komentarze coś wyjaśnią. Bogdanie - przecież nie masz obowiązku być na tak, chociaż nie do końca potrafię sobie wyobrazić, co oznacza być na nie:) 'grabarzu' - jw., a co ma oznaczać: 'bo cudza' - czyli czyja? I dlaczego przepraszasz 'za Bogdana przede wszystkim'? Pozdrawiam serdecznie:) Andrzej Maciej
-
Leno Tak, przychodzimy, odchodzimy. Nie wszyscy, na szczęście, postępujemy 'na odwal'. No i jeszcze przywołujesz, pozornie bez związku, Vai - bez wątpienia wirtuoza 'nowoczesnej' gitary... Dziękuję, że jesteś. Że dobry los pozwala mi i Ciebie poznawać poprzez Twoją twórczość. Dziękuję, że myślisz o zaproponowaniu drobnych korekt w utworze, choć nie wiem czy jest to potrzebne, ponieważ nie jest to wiersz 'typowy', w którym występuje klasyczny podmiot liryczny... z całym 'bagażem'..., wszelkie uwagi przyjmę jednak otwartym sercem. Może błądzę, ale bez tego nie odnajdę dróg do ziszczenia najpiękniejszych marzeń i celów. Serdecznie pozdrawiam. Andrzej Maciej
-
Seweryno i alleno Bardzo dziękuję. Miód wylałyście na moje serce:) Pozdrawiam serdecznie. Andrzej Maciej
-
pękła w tobie struna A (i w Was) nie jak zazwyczaj e, g czy h bez skarg - nim trącona brzemię wydać miała spod szlifu na podium loża pusta, nie drgają pudeł deszczułki ni przestrzenie zmatowiał lakier heban przystanął podprożami nie biegnie do nieba kto weźmie ją do rąk, utuli opuszkami na nowo oplecie jedwabiu nici nastroszone, połyskujące Ich trwaniem Ich znaczone istnieniem wiolinu klucz w przeproście, tańcem Wita świętego pogięte pięciolinie gdzie jest ten kamień - mój lesie gdzie rapsod - monumentalny Cyprianie znajduję kamień ten i rapsod we frazach i znaku pięć stoję w oknie pod papugami tango korowód wspomnienie rezonansem koją ściszonym sekrety anawa (mojeczyjeśnas)
-
... i pachnie bułeczkami wyjętymi prosto z pieca :) (mimo|obok piegów) Serdecznie pozdrawiam:)
-
Waldemar, wierzę, wybaczy mi, że Lenie podziękuję pierwszej, co niniejszym czynię. Leno, przyznaję Tobie rację - te cukierkowe dopełnienia mogą, acz nie muszą, być usunięte - przemyślę ewentualne zmiany. Pragnę jednak powiedzieć, że użyłem ich absolutnie świadomie i celowo - produkt posiada, tak przynajmniej wydaje się autorowi, kilka warstw znaczeniowych, których teraz jeszcze nie przywołam, ponieważ przez pewnien czas nie chcę miłym czytelnikom niczego sugerować. Uzupełnię komentarz za kilkanaście dni. Pozdrawiam serdecznie. Waldemarze - bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
-
witaj poranku, wilgocią przeszyty i ziąbem, bez szczypty choćby ufności, że opadające liście pozwolą odrobinę zwolnić tempa wiary i niewiary, nie zapomnieć zapachów, muzyk, barw, wiosny i lata, kawał pergaminu, pęk balsy i szpulę szpagatu przepoczwarzyć czarownie w radosny latawiec, szalony pychą wolności wielkiej, jakże udawanej, niosącej wśród motyli z magazynów, na ogona końcu klucz żeliwny, starością zdobny - czy odważny lewitować w malignie, miarach i bezmiarach, by patrzeć w twoją stronę zza wiatru tęsknoty, by w trwodze oddać uniesień świty i zmierzchy, by umieć zaświadczyć, że jest, po prostu, żyje i czasem, ledwie tylko, nie pamięta