noc jest ciemna, zbyt ciemna
dla mojego alabastrowego ciała
rani serce tysiącem złowrogich spojrzeń
boję się
szepcze mi do ucha zaklęcia
na samobójstwo
zamykam oczy, ale ona jest
nawet pod powiekami
zimnem potu otula mnie
codziennie
tylko na poranek czekam
co weźmie moje stopy w cepłe dłonie
obleje nogi blaskiem
milczących ust tysiąca
potem powoli będzie się wspinac
na wzgórza nierealności
zadrżę z ciepła gdy do szyi dojdzie
i bedę błagała by już tam został
bo moja twarz nie lubi słońca
wtedy widać za wiele