z potęgą konającego smoka
usiłuję zjednoczyć ból istnienia
martwe wspomnienia chwytam za dłoń
nie robię nic dla świata pomagam sobie
całować chaos to z czasem za mało
moce fantastyczne śnią się po nocach
owładnęły duszę niepokorną
serce płacze zakrzepłą krwią
i na nowo świta następna próba
bolączka zespala żale moje
kiedy przystaję na letargu
chwyta mnie widłami szalony chłop
uciekam do natury kobiecego ciała
wargi szkarłatne i szyja biała rozciąga
marzenia na maszynie do szycia dywanów
latają chyba za sprawą spojrzenia
dostrzegasz ocean stąd przypływam
postrzeganie napędem mojego statku
obok steru Twoje miejsce
kapitan obiera kurs w nieznane