Znów zamykam oczy by zapomnieć
Czołgam się przed utraconym czasem
Biorę wszystko na siebie
Jestem cząstką chwili złudzeń
Nie podnoszę głosu
Nie skaczę do gardeł wybranym
Unoszę się niczym korek na wodzie
Dryfuje niezatapialny
Szanuję boskość tej chwili...Tu i teraz!
Choć potykam się o kamienie na dolnej warstwie
w egzystencjonalnej dolinie....
PRZEKLINAM DZIEŃ ZA BEZCELOWOŚĆ
PYTAM O DROGĘ BEZ DZIUR I SZLAMU
CHARCZĘ, WYPLUWAM NIEMOCY ŚLINĘ
…..A ZNICZ WCIĄŻ PŁONIE NA TWARZY ZŁUDZEŃ
Stukam o sufit przygniatania
Rzucam słowami w ciemność pragnienia
Bezwarunkowo oślepiam myśli właściwe
Jestem ćmą, unoszę się nad ziemią…trwa bezsilność