Ściany znów stały się zbyt ceglane
Wiatr zawiał zbyt zimno
Słońce wodorem rozgrzane
Myślało chyba, że serce ma świat
Zanim skończyło
Cztery miliardy lat
Strzaskanego sklepienia układam kawałki
W słowa nieznanej dziwacznej bajki
I śniąc śród chmur o gwiazdach marzę
Tych co spadają dla dziecięcych wrażeń
Pośród łąk szukam ich kawałków ukrytych
Kunszt boskiej ręki - meteoryty
Im mniej ich widzę tym bardziej szczerze
Zamykam oczy i mocno w nie wierzę