W pętach złudnej mądrości ogłupieni,
Pod przykryciem fizycznych namiętności bezradni,
Gdzie nasz cel rozmyty, zniweczony,
Niewidzialny dla ludzkich oczu,
Niesłyszalny dla ludzkich uszu,
Intuicyjnie nie potraktowany,
Pozazmysłowy – osiągalny, na wierzchu dłoni,
Gdzie odwaga by być prawdziwym człowiekiem,
Który wierzy i umiera na zawsze.
W próżności zbagatelizowana,
Duchowa rzeczywistość naszych wyniosłych istnień,
Pozostawiona przy ciałach, starzejących się w ukryciu,
Upartych by żyć i zaskakiwać.
W obliczu końca nieskończoności narodzin i śmierci,
Ideał ciała nim nie będący naszych ideałów,
Rąbek tajemnicy nigdy przed nikim nie utajnionej,
Absolutną postać bezkształtną,
Która wszystkie kształty wszechświata przyjąć może,
Pojmiemy bez naszych kalekich umysłów.