spragnionymi ustami
spijam resztki magii
z drżącego powietrza
wiem że niegługo iluzja
ulotna jak zakazane myśli
zniknie za kratami rzeczywistości
mów świetlistymi słowami
które unosząc się w ciemności
zaurocza mnie jak świetliki
i wskażą drogę
obwiąż marą moje oczy
by już zawsze żyły snami
i obudź rano pocałunkiem
skrzydlastych motyli
fruwających za oknem
skąpanym w świcie
niestety realnego słońca
zatrzymaj w dłoniach okruchy tych chwil
i nakarm nimi ptaki wolności
by głosiły o tym jak bardzo byliśmy szczęśliwi