Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Viiera Victum

Użytkownicy
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Viiera Victum

  1. Wyłaniasz się z dna mojej głowy Twój zarys w przezroczu Widzę oczy jak latarnie Poruszasz ustami- Nawołujesz mnie do portu Ocean wydarzeń wzburzony Fale lęku wysokie Jest przypływ I nagle znikasz Zatapiając się w aksamicie czaszki Tylko mój szept niespokojny- Matko....
  2. Ale przepraszam bardzo, o czym wlasciwie jest ten wiersz??????
  3. wiersz mi sie podoba, ale "pytamy wciąż za mało i stale za późno" tak ewidentnie mi przypomina ks. twardowskiego z "kochamy wciąż za mało...". Wiem ze juz w tytule jest nawiazanie do jego wiersza ale mogłaś to ująć mniej... dosłownie. ;) ale jest ok. pozdrawiam
  4. bardzo dobry wiersz, bez dwoch zdan. Pochwalic... :)
  5. A mnie się podoba i wcale nie uważam że tematyka oklepana! Bardzo fajny wiersz! Pozdrawiam
  6. Jakies takie oklepane, jakies słabe.... Pozdrawiam
  7. Dzięki za wszystkie komentarze! Pozdrawiam
  8. Widze, że debiut, więc będe łaskawa... ;) No cóż... Wiele jest wierszy o takiej tematyce, sama czasami takie pisze i wiem, że do ludzi często nie dociera przesłanie takich utworów... Cóż poradzić... Ogólnie tematyka oklepana, technicznie słabo, ale pisz dalej! Pozdrawiam.
  9. "my sami łatwo się wbiajmy Chrystusowi"? A co to przepraszam oznacza? Może jestem za mało inteligentna jak na takie mądrościowe teksty... No cóż.... Przesłanie wiersza dobre, ale wykonanie dużo dużo gorsze. Słabo. Pozdrawiam
  10. Popłakał się bo myślał że wszystko utracił ale miłość przybiegła i wytarła nos chusteczke białą podała po plecach poklepała uśmiechnęła się szeroko I nagle wszystko takie małe się stało tak dziko niepotrzebne złośliwie nieważne bo najważniejsze przyszło nie pytając o nic
  11. wiersz bardzo dobry. gratuluje
  12. okropne. normalnie okropeczne.
  13. chyba powinno byc może a nie morze, nie? kiepściutko. Pozdrawiam
  14. Dzięki za komentarze. Naprawde. Nie ma to jak szczerość.
  15. A mnie się spodobał. Technicznie niezbyt przekonujący, ale przesłanie dobre. Pozdrawiam
  16. widziałam Ciemną Otchłań na dnie Nicości widziałam Wielką Burze szarej mądrości ujrzałam jak me serce zanurza sie w szarości życia, dnia, miłości a Bóg patrzył i uśmiechał się drwiąco
  17. Podoba mi się ten wiersz. Prsezsłanie zrozumiałam, rymy niezbyt wprawne. Ale nie jest źle, pisz dalej. Pozdrawiam
  18. Wspólłczuje z powodu U.W. ale wiersz technicznie słaby. Zdecydowanie jestem na NIE. Pozdro
  19. dobry wiersz..... Gratuluje.
  20. *** Z mgły, paskudnej z resztą, jako że zimnej jak cholera, a gęstej jeszcze bardziej, wyłonił się szary kształt. Sirrin nie mógł rozpoznać dokładnych zarysów piętrzącego się przed nimi ogromu, ale z doświadczenia wiedział, że nie wróży im on dobrze. Skończyła się mało przyjemna podróż, która jednak, o czym elf doskonale wiedział, wyda się beztroskim spacerkiem pod późno wiosennym słoneczkiem, gdy tylko zdoła dojrzeć oczodoły okien więzienia. Bo, że to więzienie było, nie musiał go nikt specjalnie przekonywać. Prawdę mówiąc Sirrin od samego początku, kiedy po raz pierwszy zobaczyli ścianę lasu, był przekonany, że w końcu do niego trafią. O ile oczywiście nie zostaną najpierw zastrzeleni z ukrycia. Dość często bowiem zdarzało się, że wolne elfy najpierw spuszczały cięciwy, a dopiero potem zadawały pytania. Cały problem polegał na tym, że przeważnie nie było już komu. Elfy miały niesamowicie celne łuki. Ścieżka którą dotąd jechali wywiodła ich na dobrze utrzymany, kręty trakt, dość szeroki, by obok siebie iść mogły trzy konie. Skręcili na wschód. Zaczynało już zmierzchać, pokraczne cienie wychynęły spośród drzew. Mgła opadła, spowijając konnych gęstym oparem. - Dachell`sa. – wilgotne powietrze stłumiło głos elfki. – Cammi nehil neroni. - Co ona powiedziała? – zapytał szeptem Azazil, który niedawno dopiero odzyskał przytomność. Sirrin w odpowiedzi wzruszył ramionami. Jakoś nie miał ochoty na konwersację. Myślał. Na razie wszystko układało się mniej więcej po jego myśli. Nie zastrzelili ich od razu, a to oznacza, że aktualnie nie prowadzą wojny. Prowadzili ich za to do cytadeli. Co prawda Sirrin miał słabą nadzieje, że trafią do obozu granicznego, skąd byłoby znaczni łatwiej uciec, ale za to z cytadeli do miasta jest dużo mniej drogi przez las. - Sirrin. Co ona powiedziała? - Nic ważnego, Azazil. Już raz ci powiedziałem, żebyś nie otwierał buzi, więc usłuchaj mnie łskawie, bo jeśli nie to i dla ciebie i dla mnie skończy się to niezbyt dobrze- Siriin nie miał ochoty tłumaczyć mu w jakiej znaleźli się sytuacji. Chyba nie zdawał sobie sparawy, w jakim bagnie się powoli zatapiają, a uratować ich może tylko cud. Nagle jeden z elfów podjechał do nich i kazał się zatrzymać. Brutalnie zawiązał im na oczach czrne opaski, przez które widać był tylko złowieszczą ciemność. Nie mogli zobaczyć wielkiego, solidnego zamku, otoczonego szeroką fosą. Nie mogli zobaczyć elfów stojących na strażach i pilnujących każdego, nawet najmniejszego zakamarka. Siriin wyczuwał jednak ograom budynku, jego siłe i wzbudzający powszechny starch. Usłyszeli głos elfki, która tłumaczyla komuś, że nie może spuszczać tej dwójki z oka. Powiedziała też coś zupełnym szeptem, Siriin nie uslyszał tycha jakże ważnych dla nich słów, ale wiedział, że mogą wróżyć tylko coś niedobrego. Ktoś pociągnął ich konie za uzdy i przeszli stępem przez most, unoszący się nad fosą. Azazil znów poczuł się gorzej, jęczał coś cicho, pamiętając już o przestrodze towarzysza. Na czoło wstąpiły mu kropelki potu, twarz przybrała odcień białych płatków śniegu, Zachwiał się niebezpiecznie na siodle, ale nie spadł na szczęscie. Siriin nie mógł tego zobaczyć, ale słyszął dookoła niecichnące głosy, niektóre pełne rozpaczy, jeszcze inne pełne brutalności im władczości. Nie rozróżniał słów, ale wiedział, że znaleźli się na wielkim dziedzińcu, stukot kopyt odbijał się od wysokich, kamiennych ścian. Jakiś obcy elf kazał im zsiąść z koni. Siriin zeskoczył miękko, jednak jego przyjaciel miał z tym większy problem. Śmiało można powiedziać, że sturlał się z siodła, lądując rzycią na kamiennym podłożu. Jeden ze strażników, który eskortował ich do celi, podniósł Azazila brutalnie, kopiąc go przy tym w brzuch. Tamten stęknął, a z ust polała się stróżka krwi. Wciąż mając opaski na oczach, poszli stromymi schodami, pnać się ku szszytowi zamku. Co chwila skręcali, idąc to mniejszymi, to większymi korytarzami. Siriin, który zamierzał zapamiętać drogę, , pogubił się już, a cała nadzieja legła w gruzach. Nie wiedzieć dlaczego, czuł się odpowiedzialny za Azazila, który teraz potykał się co trochę, kaszlał i jęczał o litość. Siriin wiedział, że taka postawa nic nie pomoże, a jeszcze pogorszy sytuacją. Poza tym nir orientiował się, czy niektóre z elfów znają ludzką mowę. Ale wiedział, że trzeba być ostrożnym, że trzeba dobierać słowa, a najlepiej nie odzywać się w ogóle.. Nagle zatrzymali się przed jakąś komnatą, dwóch elfów wepchnęło ich nie dbając zupełnie o zdrowie. Zdjęli im opaski i zatrzasnęli ciężkie, dębowe, solidne drzwi. Siriin musił przez chwilę przyzwyczaić się do panującego w celi światła, którego źródlo znajdowało się w rogach pomieszczenia i palących się pochodni. Pomieszczenie było niewielkie, ale wysokie, na kamiennej podłodze leżały tylko koce, imitacje łózek. W jednym rogu stało duże wiadro, tym razem imitacja ubikacji.Azazil leżał nieruchomo na podłodze, oddychając ciężko. Siriin uklęknął przy nim, dotykając czoła, które było blade, ale gorące. Nie podobał mu się stan zdrowia towarzysza, objawy nie wskazywały na przeziębienie, czy też grypę. - Azazil, słyszysz mnie- szturchnął go w ramię i potrząsnął solidnie Tamten jednak nadal nie ruszał się, nawet nie podniósł powiek. Otworzył tylko usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. - Azazil!- krzyknął - Co...- jęknął cicho - Otwórz oczy! Powiedz coś, weź się w garść, do cholery!- krzyknął, nie panując nad sobą Elf był załamany. Nie dość że znaleźli się w doskonale strzeżonym zamku, to jeszcze jego przyjaciel jest w stanie ciężkiej choroby, której Siirin nie znał. Azazil jednak wciąż leżał sztywny, jego klatka piersiowa poruszała się powoli, ospale, z trudem, czoło jeszcze bardziej pokryło się potem, który spływał leniwie na policzki i oczy. Sirin podniósł się i zaczął chodzić w kółko po komnacie myśląc gorączkowo, co mogło spowodować taki stan towarzysza. I nagle przystanął, zdając sobie sprawę, że w Azazilu siedzi demon, który już niebawem zapanuje nad jego umysłem. A wtedy to dopiero zacznie się prawdziwe piekło. Elf zastanawiał się, stojąc nad ciałem człowieka, czy może być jeszcze gorzej, czy naprawdę można mieć jeszcze większego pecha. Uśmiechnął się gorzko i położył obok Azazila
  21. Zamysł dobry, z wykonaniem troche gorzej, nie da się ukryć.Ogolnie wiersz mi się podoba. Pisz dalej. Może coś z tego wyjdzie. Pozdrawiam.
  22. Trafne spostrzeżenie. Wiersz dobry..
  23. Niezły. Dobry. Pisz dalej
  24. Wiersz bardzo dobry... Kocham takie rymowane... Naprawde- świetny Pozdrawiam
  25. Słabe, nie dotarło do mnie.Przykro mi... Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...