Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

leonard toczmak

Użytkownicy
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez leonard toczmak

  1. Mów do mnie prosto powoli zanim pozapominam wszystkie długie żmudne wieloznaczne słowa i nie słyszę nic Pobiegać, w koła Wystroić: najlepiej z wieloma dziwkami się poubierać I pyski wyginać w koniec świata kształty Najjaśniejsze świece co tylko w dupie koniec mają Bo tu się strony przewraca Tych kurew i tych alfonsów Stosy
  2. Płonie o tej godzinie martwe miasto. Tańczą w szale bezimienne płomienie zataczając święte wzory na tej wypalonej ziem. Wśród martwych głów i oczu miłość tu martwą uprawia się świetnie z nią układam wszystkie żywe resztki do snu. Niemymi zdaniami wciąż krzyczę prosto w wypalone oczy do ciebie martwej nieodwracalnie.
  3. to prawda wysypałem się na tym
  4. Otwierałem wtedy swoje martwe oczy Przez które wpadały te wszystkie blaski one obmywały je jak łzy Siebie otworzyłem po raz pierwszy wtedy wyrosły tam kwiaty na tej ziemi w której kopałem tak starannie swój grób I otworzyłem siebie po raz drugi Chłonąc wszystkimi nerwami i ciebie i alkohol Wtedy mnie zaszyli Matce się teraz pokazać Z rozerwaną głową Niech zapłacze Odejść
  5. Zbudowałem dom bez dachu Posadziłem dąb bez ziemi Tak wszystko niekompletnie Trzymam swoją skórę i trzewia By nie poodpadały jak odpadają dni Kolejno na drugą stronę którą teraz widzę tak ostro Mgła nie zasłania już niczego Z otwartymi nerwami wychodzę naprzeciw Kiedyś to wszystko mocno pozszywam A teraz Teraz zabawa wszyscy wchodzą Przez ciebie we mnie Zmieniłaś mnie w okres w którym tylko ja krwawię Nie pytałaś Nie pytam Patrzę a tym się teraz zajmuję profesjonalnie Czekam Nic
  6. Tak ostrożnie podchodziłem w twoją stronę Z nas powstała ta figura o kształcie krzyża na którym już tylko ja istnieję Między siedemnastym tym a tym reszty nie pamiętam ale teraz będę mocniej i mocniej aż się po odwraca aż ja się odwrócę.
  7. Upojony już tylko wodą Rozbijam wciąż głowę O powietrze, uśmiechy Połykam wszystkie drzwi i klamki Te stalowe i z drewna Na pewno ich nie strawię Zostawię po tym kałużę W kolorze łąki z przewagą maków Na której łakome krowy się pasą Depcząc i maki i róże
  8. Czy kiedy coś pierdolnie cię w głowę potrafisz się śmiać Ja tak, i robię to doskonale Wstaje zamykam oczy i wszystko widzę Staje się tym, czego nienawidzisz Powstaje, choć upadam i wtedy mnie niema I wreszcie odejdę tam, przygotowałem sobie nawet nóż Nim obiorę swe ciało, jak pomarańczę A wtedy ty i wy wszyscy mnie zjecie Jak ja połykam wasze myśli, Choć wcale ich nie wydalam, wy wydalicie mnie z ulgą
  9. Kręcę się w koło choć myślałem że idę Myślicie że tak nie wolno, ja to pierdole Okaleczam się z uśmiechem na ustach I patrzę jak to wszystko spływa, ze mnie te uśmiechy i słowa, te czynności i krew Nie ma już nic a to co było wtedy to byliśmy my Wstawaliśmy rano Z uśmiechem patrzyłem jak gdzieś znikacie W swych budynkach i blokach Ja znikałem w tobie
  10. Ja jako taki nie istnieję Określa mnie najwspanialsze nic Stoję tu, przykryty powietrzem Nie oddycham, mam całkiem wypełnione usta Wgryzam się w to gówno, tak mocno, tak szaleńczo Całą swoją siłę poświęcam na ściśniętą szczękę Wypijam, wygryzam, połykam, starając się mieć zawsze pełne usta inaczej nie wolno inaczej nie wolno Robię to powoli myśląc że to kiedyś minie Myśląc że się wreszcie skończę
  11. Co dzień oglądam wasz najpiękniejszy taniec co dzień widzę wydeptaną ziemię nikt tu się nie potyka nikt tu nie zasypia najdoskonalsza harmonia w niej zawieszone nawet wasze trzewia nawet mózg i krew niczego nie spierdoli czujnością opętani widzicie wszystko widzicie i mnie ja nie widzę waszych twarzy i nie ma nawet komu dać w mordę
  12. I znalazł się czas, na pewno znajdą się ludzie i wszystkim pospadają głowy tak niech się dzieje ta piękna chwila w dekompozycji najpiękniejsi w dekompozycji niezniszczalni ona swym morzem obmyje wszystko ona się stanie jedynym prawdziwym, jedynym żyjącym co się zapłodni gdy wszystko się skończy więc jest nadzieja, że razem z jej łonem umrze jej dziecko i stanie się koniec.
  13. Nie wystarczy mi bandaży i leków by śnić nie wystarczy pierzyn i łóżek nie wystarczy pieniędzy i ludzi wystarczysz ty i kilka desek Cóż ja nie potrafię nic mówić dlatego wolę śnić najbardziej kocham nocy łono tam choć przez chwilę mogę żyć tam swoje życie chcę chłonąć Kiedy przyjdziecie obydwie padnę przed wami na kolana i na kolanach wyruszę z wami tam znajdę dla siebie znicz tam już na zawszę zostanę Lecz za nim się spotkamy mam bardzo ważne zadanie muszę na swoich zgniłych oczach wypalić moją nienawiść dla nich
  14. Mógłbym cię gonić i złapać ciało zniszczyć twe młode może byłoby cię mniej a może choć przez chwilę mógłbym popatrzeć w oczy twe zgładzone. Tak na pewno chodzi o twą butę, dumę o twoją obojętność dla wszystkich krzyczących kurwa nienawidzę tak mocno pragnę cię dopaść tak mocno tobą się brzydzę. Choć zawsze boję się tego że gdy już zakuję ciebie ty spojrzysz na mnie spojrzysz stracę siebie.
  15. Moje utracone szaleństwo błogosławiony niepokoju zgwałcony tak dawno, że nie pamiętam, nie pamiętam sam utopiłem pamięć. Błagam wypalcie ohydne języki wydłubcie oczy swoje żywcem palące co piękne obrzucające gnojem. Ty wymarzony świecie nadchodząc uśpij swe dzieci pozwól swym świętym pokojem zamykać oczy w promieniach bez strachu przed przebudzeniem.
  16. Kiedy zniknę to tak jakby mnie nie było kiedy jestem to tak jakby się nic nie zmieniło. Kiedy zabłysnę od krwi czerwonym mięsem to tak na mgnienie i znów mnie nie będzie tu więcej. Kiedy opluję ciebie i wszystko zrobię dla wieprzy i małp widowisko. Na końcu zrozumiem, po co zgrzeszyłeś na końcu zrozumiem jak bardzo zakpiłeś.
  17. Kolana, ziemia, buty najpiękniejsze marzenia syf, rozum otruty najwspanialszego istnienia. Chodź, chce pokazać ci wszystko pokaże larw białych siedlisko głów zgniłych cuchnące błoto całego świata złoto. Wreszcie pójdziemy na łąkę kwitnącą krzyżami i zniczem tam ofiaruje ci bukiet z pokrzyw przybranych krzykiem
  18. Nikt już ich nie odróżnia od płyt chodnikowych i śmieci załóżmy dla nich obóz koncentracyjny niech żaden widokiem nie szpeci Załóżmy dla nich kościoły niech klęczą tak jak stworzeni nie zakładajmy szkół po co dla takich marzenia Na końcu dogrodźmy się morzem niech zdechną na swojej ziemi i żeby ich brudne kości nie truły swoim istnieniem
  19. Jestem partnerem w życiu robimy wszystko choć śmierć jest tak blisko. Młodością błogosławieni najbardziej na świecie szaleni śmiech, sperma, wóda wszystko w życiu się uda. Nie pójdę szybko do piachu stoję na świata dachu obszczywam wszystko i wszystkich życie jest tylko dla szybkich. I tylko te nędzne szczury z głową wpatrzoną w ziemię szpecą nasze istnienie - ścierwa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...