Na końcu noża brudnego jeszcze od szynki
wirują resztki bezczasu
z kalendarzem bawiąc się w chowanego
za momentów pare ścigasz promyki słońca
odlatujące nadto niemiłosiernie z policzków
berek!
siadasz znów w babcinej kuchni
fartuch zapanbrat z przenikalnością
wyjadasz z cukierniczki kostki egzystencji
na ścianie rozprasowujesz
zaniknione cienie własnej wątroby
perwersja