Wśród wrzasku okrzyków tych, którzy gonią za odjeżdżającym korytem  
stoje ja, mały człowiek, 
oczy i uszy między dłońmi ukryte.  
Choć brudny asfalt sponiewiera możnym elegancką podeszwę 
namaszczeni przez władzę, 
chcą dziś z tłumem po bulwarze przejść się.  
Wybrańcy ludu jak Kaszpirowski wysyłają duchową energię,  
tylko, że złą i nieczystą, 
więc pogrążam się w mojej migrenie.  
Dziękuje za szanowne towarzystwo i spuszczam nisko oczy 
przymróżam je nieporadnie, 
obolały skręcam w jedną z ulic bocznych.