kiedy noc już zapada - mocna, gęsta i blada -
sowy huczą ni to z radości
nietoprze jak w raju, nad brzegami ruczaju
odprawiają swój taniec mnogości
diabeł czyha za krzakiem - odpędzany wciąż znakiem
Ojca, Syna i Ducha Świętego
w chatach światła pogasły, psy i koty w kąt wlazły
by do snu się ułożyć - wiecznego
tylko oni oboje - między trudem a znojem
walczą, by się w końcu tam spotkać -
nad tym gorzkim ruczajem, pod tym płaczącym gajem
by miłości sieć sklecić i utkać
ona - stojąca w cieniu, poświęcona milczeniu
trwogą zdjęta czeka na niego
odmówiła modlitwę, za to serce rozkwitłe
co jest częścią jej serca wiotkiego
mija północ, już sowa - za listowiem się chowa
dziewczę roni łzy gorzkie a krwawe
jego nijak nie widać, zaraz zacznie już świtać,
strach za strachem wnet goni obawę
wtem dziewczyna pobladła, w szał zatrwożony wpadła
niemym głosem przez bór i las krzyknie:
"Jasiu, Jasiu, kochanku! brzóz i traw wychowanku!
wróć do Kasi, nim noc nam umyknie.
bo mnie serce rozdziera ta tęsknota tak szczera
jak las kocha zieloność swych liści.
ja się boję, ja padnę strachem zdjęta bezwładnym
nim ty wrócisz na przekór boleści."
echo jej odpowiada, tak złośliwie się skrada
jakby dziewczę wnet chciało pogrzebać
Kasi tchu już brakuje, serca bicie aż kłuje
Jasia widzieć nie może ni słychać
wtem ją czarne łapczyska, niewiadaomo jak - z bliska
obłapują jak krucze pazury
panna krzyczeć nie może, głucha cisza znów w borze
tylko nieme patrzą się chmury
coś ją wciąga do lasu, łez brakuje i czasu
by się z sideł poczwary wyplątać
Kasia wierzga nogami, tupać chce obcasami
nie ma siły by za się oglądać
nie wie prze to, że Jasiek tak ją ciągnie za pasek
szyty jeszcze przez babcię - staruszkę
lecz to Jasiek nie ten sam, w dybukowych on więzach
sam nawiedzać będzie tą dróżkę
na kasinych ramionach krwawe ślady - znamiona
czarcich zabaw i harców swawolich
czarne szpony jak sznury, wokół szyi - pazury
cisną siłą bawołów zdwojonych
siły dziewczę zdobywa, licka łzami przemywa
i odzywa się po raz ostatni:
"jam cię zawsze kochała, zawszem na cię czekała
chociaż życie mieliśmy jak w matni.
niech ta ziemia przeklęta, przez aniołów wyklęta
zawsze dudni tęsknicą tych spotkań.
żadne dziewczę ni chłopak, nie postąpi na opak
woli pieczar i ognistych otchłań
wnet ich piekło pochłonie zanim złączą swe dłonie
w tańcu uczuć i miłości walcu
nikt się tu nie zakocha, ziemia cicha lecz płocha
zeżre wszystko po czóbki ich palców"
i już nie ma Kasieńki, lasek nadal licheńki
ponad wioską się wznosi uśpioną
tylko drzewa szeleszczą, wiatru dłonie je pieszczą
pamiętając tą scenę starpioną
gdy się chaty obudzą, sen na twarzach ostudzą
już nie wróci dziewczyna w ich progi -
będą wołać Kasiuni, szukać niemej buziuni
której stopy wnet znały te drogi
Jaśka baczyć też będą, wici długie uprzędą
czy kto widział młodzieńca silnego
nikt z nich nie wie, że Jasia czarny dybuk okrasza
popod ziemią piekiełka wolnego
łzy się lać będą czyste matki, siostry - ojczyste
las przetrząśnie sarutki gajowy
lata miną, bezspornie wnet zapomną historię
Jasia - czarta i Kasi - niemowy