Zorząc się jęknął Księżyc nad wodą
pyszną i swemu ucichowieni posłuszną
i Wydobyłaś z Siebie przenikłą modą
tych słów nieporadnych wiele
I krzycząc wokół by niebo i piekło
poczęły grzmieć i się czerwienić
na to słowo jedno!
oceany, rzeki, stawy doniosłością wydarzeń
wzniosły się nad depresje, które ich wiezią
rok cały, a i przyczasem na zawsze!
Bieguny przyklękły i miejsce swe pomieniły
Teraz! świat człowieka wiruje na chwilę,usetnię tę chwilę
i wyje przeraźliwie do tych, którzy słowa tego nie słyszą
Uśmiechy nas kołyszą!
nad nami niebowe poszlaki wiszą
i to słowo podzielają o dziwo dziw! ciszą
Ale one wiedzą nocą nieprzejednane
że i słowo zgaśnie w nieomylnym znaczeniu na chwile, usetnia te chwile
Teraz! zaraz! za wieki mrugnięć moich, za wzrok Twój
okamgnienia tej zorzy co wije się!
Więc kalecz ramiona słowami, kalecz i uszy i nogi
w Tym tańcu wesołości na chwile, niechwile
Krzywdą swoja wrogą nie bij mnie po duchu!
Nie rwij go za ramiona, nie rwij za uszy i nogi w
tańcu głuchym
jak wiraż pełen trawy...