G. był obrażony. Tak żył. Był obrażony wiecznie. Na wszystko był obrażony. Żył z obrażeniem. Wewnętrznym obrażeniem, bo ono wynikało z niego, z jego własnego zrozumienia.
G. wiedział czego chce: sensu prawdziwego, sensu ostatecznego. Nie interesowały go namiastki sensów w postaci jakichś celów, prac jakichś, jakichś uczuć, jakichś starań i ambicji zakończonych bezsensem. Śmiercią bezsensowną.
Wiedział, że tego nie będzie miał – obrażał się właśnie na to, że tak właśnie jest.
G. wyłącznie chodził i myślał, czasem siedział i też to robił. W tym rozmyślaniu nie było sensu – takie wyciągał wnioski z tego co robił.
Dom, samochód, pieniądze na wszystko, kochająca kobieta, sex. Miał wszystko co chciał mieć z tego co mógł mieć. Myślał, że to mało istotne, że wszystko jest mało istotne i w życiu nie ma istotniejszych spraw niż to, czego jeszcze nie znał…a znał wszystko co proponowała mu teraźniejszość, bo miał już wszystko co mógł chcieć mieć.
Razu pewnego G. spojrzał w niebo z nadzieją, że tam odnajdzie to czego szuka, że odnajdzie Boga może, i to zmieni jego bezsens w sens. Nada rytm, spójność i harmonie. I pójdzie na przedświąteczne zakupy. Ujrzał gwiazdy – potencjalne słońca ujrzał. Zastanowił się i nie poszedł na zakupy.
G. żałował że jest tutaj a nie na planecie innego układy słonecznego – które były, bo słońca były.
- Może tam wiedzą, że nic nie warto – pomyślał, i poszedł się upić.
Następnego nieistotnego dnia, wypił szklankę nieistotnej maślanki żeby zredukować nieistotnego kaca i udał się w kierunku przed siebie (pomyślał, że tak na prawdę to nieistotne gdzie dojdzie). Dotarł do parku. Do jakiegoś tam parku, który nie wiedział G. jak się nazywa. Była ławka. Usiadł i zrozumiał w wyniku zauważenia na raz słońca i księżyca jednocześnie:
swoje położenie
swoją małość
małość Ziemi
komiczność bycia
bezcelowość
Zrozumiał nieistotność, przypadkowość siebie samego w tejże chwili w tymże parku na tejże ławce.
- Jaki to drobiazg taka Ziemia, taka planeta – pomyślał. kosmos…kto to wie co jest ważne skoro nikt nie wie co to kosmos i co to znaczy tak w ogóle że Ziemia w kosmosie a kosmos to tylko niewiadomo co a ja w kosmosie niewiadomo gdzie i po co kosmos i ja
Nie rozumiał, że sens wynika z niewiedzy.
Nie rozumiał.
Poszedł się upić.