Młodości!
Ty nad poziomy wylatuj!
Wyjdź za horyzont
Wznieś się pod niebiosa!
Młodości!
O największa cnoto, przymiocie ducha!
Radości największa!
O ścięta głowo pod budką z piwem!
Oczy nieruchome wpatrzone w jeden punkt
Zdobywaj szczyty, wznoś się na wyżyny!
Przechodząc przez haszyszowy las
Widzę wolność, szczęście!
Pochłaniając białą ścieżkę
Czuję wielkość, chwałę!
Jestem bogiem!
Nareszcie, drzwi stoją otworem!
O młodości!
Najlepsze lata!
Wylane hektolitry łez
Złamane skrzydła ukryte pod kołdrą
Długi sen o szczęściu
Lęk nie pozwalający na najmniejszy ruch
Na krok ku nowemu
O młodości!
Największe pragnienie
Nie istnieć
(Boże, zabierz mnie do siebie!)
Ukochana cnoto!
Z bronią w ręku
Wkraczam na drogę wolności
Sława, pieniądze, pozory
Szczęście ukradzione
W zakazanym związku
Byleby wytrwać!
Byleby przeżyć!
O młodości!
Ty nad poziomy wylatuj!
Tyś mą dumą
Mą chwałą
Moim przeznaczeniem...