Mlecznym spojrzeniem swoim, objął całe wieki,
Jak gdyby tylko jedno miało mu pozostać.
Spod wpół opadłych powiek dojrzał cud idei ,
By się kolor wraz z formą złączył i pozostał.
Jako kochankowie, co wspaniale światłem
Muskani, lekką bryzą; w nicość zapatrzeni,
By jak Amor i Psyche w półtrwaniu nad światem,
Ni to ciągle osobno, ni w jedność scaleni.
Na fiksatywie czasu, co parę obleka
Nowe się zawiłości postaci zjawiają,
Oni zaś bieg historii ciągle chcą odwlekać,
A świeże wątki świata budują rzecz całą.
Czyż wiec zaniknąć mają jak niebycia prochy,
Pod tymi, którzy piersią iskrę życia chłoną,
Któż osąd wydać może i zmieniać obroty
Legendy ich, która sobie sama znaczy koło.
Próżno się tak kochankom przypatrywać z dala;
Trzeba by pędzlem dotknąć, by się rozłączeni,
Poczuć na nowo mogli i wreszcie zatęsknić;
Albo zapleść ich losy by radością tchnęli.
W półzwarci, w pół objęci i w pół pocałunku,
Przykryci niedomówień zazdrości całunem,
Dla oka ciągle żywi, lecz martwi dla świata;
Są tłem, esencją mglistą i bryły konturem.
* technika malarska dająca efekt „zamglonego oblicza” wiersz przeniesiono do działu dla początkujących poetów (dział P)
MODERATOR