Ciotko duża i z rudą czapą włosów,
Zarzuconą na czoło jakby od niechcenia,
W ciepły wsłuchana tembr twojego głosu,
Gdy z zielonkawym w oczach odcieniem zdumienia,
Strofujesz kota, który z dzikim piskiem
Radości, jak akrobata, na twoje plecy
Spada lub znów, oczarowana, gdy ze świstem
Cienkim śmiechu, prosta niczym świeca,
Stajesz na głowie - czy zapytać mogę,
Skąd blasku tyle w szacownej twojej osobie
Skrytego? Skąd w twych kształatach Wenus z Milo
Lekkości tyle słowiczej i wdzięku,
Rozświetlającego twej twarzy głaz co chwilę,
Światłem nieznanym tak słodko i miękko?