Rafał Orszak
-
Postów
48 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Rafał Orszak
-
-
Cytat...jak głupio.Banalny ujęcie nikogo nie ujmie.
W banalności jest metoda, więc kogoś ujmuje.
Mnie się taki sposób patrzenia podoba.
A.
To nie moje słowa! Co tu się dzieje?! WAR się musiał włamać na moje konto! Co za bezczelność- ukraść i mieć czelność komentować wiersz jako swój! Nie daruję!Pamiętam że ten tekst o banalności to on napisał w swoim komentarzu mojego wiersza!0 -
Jaspis i kamień czerpane z Apokalipsy. Tak w cyt. fragmencie "i" zlało siè z innym słowem- litetówka
0 -
Wiersz jest po naszemu:-) Eksperymentowałem z awangardą, dziękuję tym którzy twierdzą,że udanie.
0 -
Ależ zapewniam że o miłości:-))
0 -
Co za bezczelny złodziej!!!
0 -
Na tym forum jest też inny złodziej pod nickiem W_A_R. Ukradł bezczelnie mój wiersz "jak głupio"!!!!!Witold_Adam_Rosołowski to zwykły i bezczelny złodziej!
0 -
Kim jestem?! Jestem autorem tego wiersza! A pan WAR go edytował i ukradł!!! Zgłaszam to prowadzącym forum! Złodziej! Jak tak można?! Jestem w szoku! Jak on to zrobił???
0 -
oddziela nas chór nieprzyjaciół
i padlina przykrych zdarzeń
oddziela nas mechanizm kwarcowy
nie osiągamy nic
pozłacane schody wiją się bezsensu
daleko nam do przytulenia
wiją się powrozy babiego lata
oswoimy ten płonący chaos
wznoszący się bezsens
przydepczemy wściekły kark tej rebelii
nie dożyjemy zwyczajnego bycia
a o świcie zgwałci nas odraza
zabronić trzeba teatru
wydłubać oczy Bogu Ojcu
kwintesencję męczącego czucia
i znów wyrwane serce moje
i znów spłukane świtem oczy
nie ma w nas oddechu
podły ten co mówi:
jest sens tego życia
to kat jest naszych westchnień
nocny trybunał z gilotyną
i kac po zemdlonym piciu
ale nic już do nas nie dociera
spalimy wasze książki leniwe
zrujnujemy wszystkie domy
jednym ust otwarciem
by związać z tyłu ręce świętym
dziurawić ich palcem Tomasza
nie przeczytacie nic
nie zamieszkacie nigdzie
nie obejrzycie nic
niestworzenie wiele razy0 -
Dziękuję,za uznanie. Boże...tyle lat mnie tu nie było...
0 -
Do górala z Synaju:
Czytając Twój komentarz nie opuszcza mnie wrażenie,że to ty -Natan Lemens-powinieneś zniknąć....z tego portalu.Ciekawa opinia wobec wiersza,który np.na Cernuus'ie robił małą furorkę.A zaraz,przecież ty nie jesteś fachowcem!Łee,to pisz sobie co chcesz....0 -
Kochani,kochani!Pax między krześcijany!Teraz mój komentarz:
1.Tytuł-muszla wydaje dźwięk,w muszli ponoć słychać niepokojący szum...ponoć morza.Jest to jeszcze jeden element składowy dodający plastykę (dźwięk,kolor,zapach itp..),ale i wprowadza w ten obraz pewien-jak to się mówi-"bliżej nieokreślony niepokój".No nie wiem,,chyba o to mi chodziło...
2.A co do tego,że nie ma tu emocji autora,tylko majstersztyki;-)lingwistyczne...cóż te typy tak mają.Dziękuję za komentarze(zwłaszcza Pani Marcie) i pozdrawiam.
(-)Rafał Orszak0 -
comrocznie
chowają się
w półroku
głowią na kolanach
spuszczonym za chodem
bezpadu
kaleki
rozimienne
w ażkońcu
przypełnią
tony za muszlą
w środku
rozpłacz
liczona w setkach
na palach jednej
udręki0 -
ble,ble i jeszcze raz ble.I to ma być niby lepszy wiersz do mojego "Cephei"?Nie odpawiadaj,amigos israelis,to jest pytanie retorico.
0 -
wstałem odbijam twarze w lustrze
ustalam stopy na spienione podłogi
na dodatek pochmurny sufit
a Bóg miał kolor skryty
zimne kaszlące budowlane potoki
wokoło dymiące kształty
chwilę po tym enklawa rąk
gdzie powstaje obciążenie szuflady
drętwieje recydywa
towarzyszem czołowe światło
ciszyzna jedynym plenerem
język żelazny rozlewa się powszechnie
bezdźwiękiem drapię się w głowę
dom jest blisko
idę szeroką niepogodą
wrażenie deszczu niezatarte
jak na płycie nagrobnej
mój kamienny bezdech broni się
przed przesypaniem w jutrzejszość
wtedy wiersze odchodzą kulejąc
na jedno oko(tak na oko)
nachylam się jak dźwig nad biurkiem
ostro nawiązują źrenice
kupa blasku wgryza się w krzesło
obrót planetarny na pięcie
przed zetknięciem palca
z kołyską zapala się Cefeusz-
dwa i pół tysiąca słońc
kładę na bok senne żebra
jakikolwiek poród męczy
słońce Cephei spopiela ściany
urodziłem matkę i jest wiersz
16 VII 00
Wiersz został przeniesiony do działu „Poezja – Forum dla początkujących poetów", ponieważ nie spełnia kryteriów określonych dla działu "Z"
MODERATOR0 -
Chaos jest dobry,chaos nie jest zły.Chaos to Twój przyjaciel!
0 -
wznoszę oczy ku ziemi
pod Twą obronę
uciekamy od wiary
patrzę pod stopy
gdzie się podziało niebo
kruki wiszą
nad polem
IChTYS psuje się
od głowy
żeby dotknąć krzyża
i połknąć wszechświat
niebo pękło piorunem
siedem sekund stąd
modlitewny kamyk
wydał głuchy głos
zazdroszczę płomieniom
związane z rzeczą
żyją we wszystkie strony
na tym polega
swoboda
kruki wiszą
nad polem
Wiersz przeniesiony do działu Poezja - Forum dla początkujących poetów.
MODERATOR0 -
grom po szynach
będzie staczał
głębił się w
palce wystrzelone
w ścianę skrzydeł
wyrzeźbiona w powietrze
pięść bez imienia
wyciągnięta jak
kot w mięsistym słońcu
wygórowana do nieba
do czasu
inne ręce się załamały
tylko moje skomlą
o nazwanie ognia
w imię chleba
wyrzeźbiona w powietrze
pięść bez imienia
uciąć sobą wieczność
pięści Wenus z Milo
są pozaciskane... 05 VI 000 -
łzożelazo swiatłocieknie
strugotwarde
z piecodołów
smutnookich heroikon
na ziemiostół
na niesklepienie
trudołez wytężnicy
i tako oto
wykartkowała się
słowosztaba
w stososkładzie
ematopięknych pracoludzi
3 czte i ry
i potstaje
wyciężalszym od
zbożopól
a naszożyć tylkoprac
totalitaryzuje szansosensem
naszość0 -
nad wiaduktem słońce
wańka–wstańka
łzy bo moja kobieta
poszła z dymem
teraz piję tanie wino
i jem suchy chleb
(ewangelia)
zimą chodziłem w
dziurawych butach
z dziurawym okiem
Boże jak święcie
jest zemrzeć z głodu
w poszarpanych
łachmanach tłumu
moje 24 lata piekła
pusty żywot
kołowrot
oglądam telenowele
telefon śpi
słucham radio
(kiedyś ślub)
po ulicach snuje się
anioł Zdrojewski
z pokaźnym zarostem
popowodziowym
w księgarniach nie ma
Snów o potędze
ani Micińskiego
w mroku gwiazd
jadę „na gapę”
wszyscy przywykli
piwo ma smak
zachodu słońca
a noc młoda
jak Britney Spears
opluwam się
Gazetą Wyborczą
a nawet na studiach
nie zaliczam tego roku
(do udanych)
leżę na tapczanie
nie sypiam po nocach
bezsenność się nie zmienia
duchy Kleista i Niekrasowa
buszują w lodówce
Matko Boska z synem
swoim mnie opamiętaj
na klęczkach spędzam
sen z powiek
wiek podstępu
rodzice żyją biednie
jestem przybity i
mi przykro
wielce przepraszam
za tym grobem
smutno mi gorzej
jestem jedyną prawdą
błyska ulica
skończę na ulicy
wygiętej w piorun
popiołem0 -
jest widno
kręgi
słupy
snuje się za mną
cień wątpliwości
jak wyszczerbiona
hiena cementowa
jak domysły
jak domy
noże międzybudowli
krzesła domostw
stoły jezdni
ludzie przyjezdni
szafy podwórek
lampiony okien
poezja kostki
kartofle sztuki
jest po parku
chodzenie
drzewa sąsiadują
ze tykami prądu
głupia kobieta
niszczy dom
mądra go pilnuje
widzę to po
ich biodrach
ścianach płaczu
o ściany odbicia
od stępienia
trzeba odstąpić
ewangeliom
zaostrzam stanowisko
torowisko błyszczy
będę szedł szybciej
co wiąże się z
oddechem głębszym
liną półsłońca
sznurem porzucenia
wywiąże się rozmowa
rozmycie
które utnie
pierwszy krok
na niebie
zwierciadło z rysą
nie do wiary
z odpryskiem gołębi
do głębi boli
moja podróż samotna
po szczyptę
roztargnienia
od domu do miasta
od ognia do ziemi
odbicia dosyć 01 VIII 000 -
jeśli miałbym twardo umrzeć
to tylko na Twym łonie
lub z myślą o nim
lub z myślą o łopacie
która klepie mnie po plecach
jeśli miałbym żeliwnie stać
truchleją mi palce
głośna noc na termometrze
oficjalnie zamarza tlen
jeśli miałbym żyć
to tylko na Tobie
lub tylko po Tobie
jak płaszcz
jak stypa
przestawać
23 XII 040 -
nie pojmie tego mrużący oczy
mainframe
kiedy głowy jak małpy
człekokształtne
poustawiano w zaszeregowaniu
dwójkowym drewnianym
mamut przy mamucie
menhir tryskający w niebo
oblewające to słońce
w pewnym sensie jest
dla krajobrazu menarche
pittura metafisica
oblewające to słońce
kryje buzię czarczafem ziemi
krew się rozlewa
piękna Mezopotamia
głowy to miasta
mamut przy mamucie
miazga
powkręcane w skórę
magna mundi
po wszystkim sunie
czerwona powieka opadającego
słońca (nic nowego)
rozlewa się krew moja
na wszystkie strony poświata
i trud oddychania
ptakom nogi cementuje
i nie chodzi już o nic
nie ma tu mnie
bo mnie już nigdzie nie ma
przyklęknął zmierzch
nie będzie się modlił
tylko patrzył przydługo
w moje szerokie oczy
przyszyte do opisania
cieńką pajęczyną
z kościotrupa Yddgrasil
16 IX 040 -
mielibyśmy strony
kultury części
wymiary miejsc
język pierwsza
z dróg
ład napis środek
przetrwać centrum
buty tłusty popiół
wyhaftują
powstaje nic
warta Polska ogień
okolice gromu
to miesiące
kręgi uszy ludzie
wykorzenia serce
szkliwo ducha
wichura karmiąca
krzaki masowo
grób krzyż
tych co wiedzą
z samiutkiego
środka ruchu
stoi strzeże
kryje
płomień
przemiana
za mleko
idące w kraj
strażacy miodu
my
my
12.X.2000 r.0 -
zamykam oczy
bo powietrze mi nie
służy (do niczego)
łuk czy deltoid
koncepcje zdeformowane
podwajamy sześcian
optyką naprężeń
bloki śpią
wiecznym snem
Endymiona
spod tynków tryska
energia konstrukcji
budowanie wielkiej
historii dwóch eonów
epicykl fundamentów
skóra kamienia
zapada się w sen letni
euforia krzywizn
fantazje farb
promienna fermentacja
przeklęte łańcuchy
pragnienia i łaknienia
nowe miasto w
państwie holarktyczym
dolinie męczarni
postawiono beczkę
dziesięciu danaid
ulicę dalej glacjał
glosolalia przeklęta
pierścień zawężeń
krąg oświetlenia
pejzaż nasenny
jak glimid
głębia na chodnikach
kapitel miasta
w gwiazdach macierzy
miasto Golem
gonady konstrukcyjne
gonitwa myśli
na skrzyżowaniach
burza słoneczna
jak spojrzenia gorgon
stary pogrzeb
najbliższe miasto
to Proxima Centauri
i otwieram oczy
lepkie od asfaltu
bezowocny pot
przemawia przez
studzienki ściekowe
robi się mroczność
gaśnie pora dnia
zamyka narząd wzroku
15 VIII 20000
UWAGA! PLAGIAT!!!
w Forum dyskusyjne - ogólne
Opublikowano
Nie będę nawet komentował tej prostackiej wypowiedzi..