Jak znaleźć spokój w tym życia chaosie
Jak satysfakcję w nieprzywidywalnym losie
Jak mamy wspinać się na wyżyny
Gdy w samej rzeczy nie wiemy gdzie dążymy
I gdzie są te wyżyny, na które przez szyny
Czołgamy się jak tłumy krwawiącej zwierzyny
Cisną nas struktury, wolności doliny
Nas gubią, nierzadko prowadzą do liny
Przyciskają bodźce, przytłaczają gmachy
Ile mam dać z siebie gdy ruchome piachy
Wsuwają mnie w głębiny, w moje przestrachy
Chcę zasnąć spokojnie, budzić się bez żalu
Bez ścisku miasta słuchać wokalu
Twojego głosu niskiego od chrypki
Co jeśli nasz związek też się stanie sypki
Co wtedy gdy stracę wszystko o co walczę
Los zabierze miecze, pancerze i tarczę
i co mi dane, będzie zabrane
Wszak może to być w ściekach spłukane