Sam podcina sobie skrzydła, tępy anioł masochista
Drugi dopala kiepa, popadając w nowy letarg
Trzeci chyba znieść nie może, krzyczy, boże!,
drze się w niebo głosy
"Omnis est pillula", Po czym gasi sobie światło
Świat staje na głowie i traci równowagę
Ale zaraz przyjdą nowi - nie, jeszcze chwila
Pierw temu krew kołnierz ozdobi.
A cała ta reszta, masa w szarych bluzach
Volks populi, vox Dei - a nikt nic nie mówi
Toteż Bóg nie żyje, albo tonie w błocie
W taki oto sposób, owce pasterza zjadły
A teraz zagubione, tworzą nowe prawdy
I ci wszyscy ludzie, niezrównanie równi
Co niespokojnie drzemią
Pójdą równym tempem na spotkanie z ziemią
Pewne jedno - wszystko spadnie,
Tak świat nas dokurwił nieładnie,
Widziałeś tupoleva jak zamieniał w popiół drzewa
Bez odbioru, bez odbiorców,
Jak te śmieszne sporne sprawy
Stal, drzewa i rosnące podziały
Zaprawdę upadek wspaniały
Zresztą nic nie ma znaczenia,
w świecie ludzi bez cienia
Patrz, za wami wszystkimi
Już go dawno nie ma
Jak ma być jak wszelkie światło gaśnie?
Zwłaszcza w oczach ludzi których trzeba tu najbardziej
Latarnie oświetlą tylko rozpalone stosy
Spłoną na nich wszytkie nie zadarte nosy -
Pokłosie postępu opłacone w duszach
Tak się nam maluje złota przyszłość
Tego świata, w rudawym kolorze płynącym po krzakach
Topielcem dryfującym w jeziorze
Coś być może jeszcze wprawne oko dostrzegłoby w niespokojnej toni, lecz
Czas ucieka, więc uciekam i ja
Bez perspektyw, a przeszłość goni...
Koniec historii