Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

vrextons

Użytkownicy
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez vrextons

  1. Skóra biała niczym papieru ryza. Dłoń moja po jej udzie niby łódź płynie. Zakochałem się w jej zimnych oczach. Zakochałem się w zimie. Włosy z czoła na plecy prowadzą, niby ściółka leśna. Znaczą drogę mym palcom. Chwytam ją za nie i znów zimnym oczom daję wiarę. Mówią: „chodź do mnie, kocham cię skarbie”. Niby urok co rusz rzucany, niby woda opadająca z przelanej wanny. Widać, że emocji w tych słowach za dużo, aby lód oczu mógł je wypowiedzieć. Widzę, że zwabić mnie chce i w potrzasku zimnych ramion trzymać. Zakochałem się w jej zimnych oczach. Płynąc ręką po jej udzie, zakochałem się w zimie. Patrząc w lód otchłani oczu jeziora, zakochałem się w ułudzie. I płacić mi przychodzi za to. Po zimie rozstopy, dziś mamy lato, a ja dalej mrozu wypatruję. Bo zaufałem jej oczom Bo poczułem zimno ramienia Bo pocałowałem usta, w których tyle cierpienia Bo pogładziłem ją po skórze Bo w talii objąłem Bo za włosy złapałem Płakałem, a łzy w lód na moich policzkach się zmieniały. Ona się śmiała, a ja stałem oniemiały. Ni dźwięku z siebie nie wydałem. Zamarzłem wpatrzony w nią tam, gdzie stałem. I tak czekałem do lata, ale nic mi to. Czekałbym nawet do końca świata, bo... Zakochałem się w jej zimnych oczach. Płynąc ręką po jej udzie, zakochałem się w zimie. Patrząc w lód otchłani oczu jeziora, zakochałem się w ułudzie. I płacić mi przychodzi za to. Po zimie rozstopy, dziś mamy lato, a ja dalej mrozu wypatruję.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...