Trucizna-
na własne życzenie ją pije
Trucizna-
póki na zegarze północ nie wybije
Trucizna-
ciągle to robię
Trucizna-
może kiedyś, wybaczę sobie
Jak Trucizna zatruwasz mój organizm
Jak kolce róży wbijasz się w duszę mą i ranisz
Tak ostro wbijasz te małe szpilki
Koniec tej drogi- daleki, nie bliski…
Piję ją sama, świadomie
Każdego dnia, nikt się nie dowie
Że Trucizną tą, miłość jest do ciebie
I choć pijąc ją, przez chwilę mi jak w niebie
Za chwilę tonę jednak, jestem w potrzebie
Ratunku już nie ma, piję ją do dna
Nie wiem czy żałuje, każdego takiego dnia
Gdy Truciznę piłam nieświadomie
Studiowałam powoli swą anatomię
Może tak było lepiej, truć się niepewnie
Teraz już tylko, w noce i we dnie
Trucizna we mnie promieniuje
A dusza ma nią cała emanuje
Oh, Aniele…
Czy oczekiwałam aż tak wiele?
I kto by się spodziewał
Że duszę mą, tak ktoś sponiewierał
Że wlejesz trunek ten, życia nic nie warty
Że Trucizną mą, będziesz…
Ty.