przyrdzewiałe stalowe drzwi
lekko niedomknięte
świeci światłem bieli, uchylony zakamarek
człowieczeństwo jednolite
z krwi i kości
duszy żywot, poznawać miłość
zgorzkniałe niewysłuchane części
zgryźliwe rozdrapane rany
tworzą myślą podziały
wyższość lęku, wyższy człowiek?
on nie wie, że krzyczy w środku
zagłuszony własnym krzykiem
nie lubimy się bośmy inni.
dobrze
tolerancja
czyżby zapomniane?
ze świecą szukać, mówią
choć jedziemy jednym wózkiem
podziały nad podziałami
zazdrość, krzywdy, odrzucenia
ziemia pod stopą też jednolita
mówię dość
i choć stoję tutaj sama
to i tak powiem NIE
choćby sobie
i zostanę będąc sobą, przy sobie