Co chwilę zastygam w bezruchu,
co chwilę czuję pustkę w duchu,
to coś więcej niż ocean bez dna,
i się nie kończy, cały czas trwa.
Odpycham ile sił i z sił opadam,
chyba nikt mi wierzy, choć ciągle o tym gadam,
rwie bardziej niż wodospad i rwa kulszowa,
jest podartą sukienką bo zły dzień miała krawcowa.
Niebieska sukienka, w niej podarta twarz,
widzę ją u ciebie choć całkiem dobrze grasz,
każdy z nas, czy w pokera czy ruletkę,
a potem jako symbol na ręce bransoletkę.
Kiedy przestaniesz grać, czy razem z oddychaniem?
Tak często jesteś sam dla siebie chamem.
Zabijasz się by nie czuć,
zasłaniasz ból by innych nie kuć.
Lecz to nie tak, to wróci,
nie wiesz kiedy, świat twój przewróci,
obejrzysz się a tam same ruiny,
choć do sukcesu już widziałeś podwaliny.
Takie jest życie a Joker na czele,
choć do powiedzenia mamy jeszcze wiele,
powoli cichnę, powiedzą że się użalam,
a ja tylko swoje serce z bólu składam.