-
Postów
11 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Nikodem
-
@Alicja_Wysocka Bardzo dziękuję, postaram się bardziej przyłożyć i nadać odpowiednią formę moim pomysłom. Miłego dnia!
-
Zegar tyka i tyka wszystko mi z oczu znika. Z miejsca szczęścia i chwał muszę iść tam gdzie będę sam. Za dużo pracuje i wysiłku wkładam, a dla nich nigdy się nie nadam. Jak chomik ciągle biegam w kółko, a rząd trójek w dzienniku stoi równiutko. W tabelach przeciętny jestem lecz poza nimi sięgam wysoko jak najęty. Pod kołdrą znajduje odetchenie, gdzie czytam Kafkowskie brzemię. Pod osłoną nocy wylewam swe żale na papier, i działa to jak niedoświadczony saper. Jednak gdy później w spokoju słowa me czytam, odległe rozdziały życia z uśmiechem zamykam. Ludzi miernych ciągle spotykam i w tej samej dziurze dzięki nim utykam. Krzyczę, wołam lecz nikt mnie nie słucha, droga przede mną kręta i długa.
-
Każdy pionek ma swe miejsce na szachownicy. Lecz nie o mnie tu jest mowa. Nakazują mi żyć w ciemnym kącie i jak trup milczeć przez wieczność, bo nie pasuję do ich gry. Jednak gdy ruszam między pionki, szukając swojego pola, zabierają mnie z powrotem. Nieważne, jak się ruszę – zawsze wracam do tego ciemnego kąta.Powoli się przyzwyczajam, a ciemny kąt zaczyna ogrzewać mi serce. Ale z tyłu głowy czuję, że to nie jest moje miejsce. Ekran karmi mnie wizją tego, że mogę zostać królem życia, a pani z ekranu mówi, że mogę być tym, kim zechcę. A ja tkwię tu jak Prometeusz – i coś wyżera mi duszę i uczucia.Swe żale kreślę na ścianie z nadzieją, że wszechświat usłyszy skrobanie mego serca. To jedyny sposób by pokazać, że jeszcze żyję.
-
Widmo naszych chwil nawiedza mnie co rok, co miesiąc, co tydzień, co dzień, co godzinę, co minute, co sekundę i tak od lat. Rozstaliśmy się już dawno lecz serce moje rozdarło się I krwawić nie przestaje. Moja wina to była że nadeszła ta marna chwila. Lecz ja poddawać się nie chciałem i różne tożsamości przybierałem. Pogrążałem się w sieci kłamstw, chcąc cię mieć znów przy sobie krzywdząc cię od środka...jak głupi myślałem tylko o sobie. W końcu nadszedł koniec nie mogłem cię odnaleźć...w sercu pustka nadal tkwi po tobie. Kiedy skończy się cykl krwawych łez? Pytam cię wiedząc że cię przy mnie nie ma...Czy znajdę kogoś kto tą dziurę zabliźni? I czy poczuje to dawne ciepło na nowo?
-
Narodziłem się dla nikogo ani nikt nie narodził się dla mnie. Oprócz matki nikt nie pokocha mnie wzajemnie. Cienie przeszłości nękają mnie w nocy Nigdy nie przyznam że potrzebuję pomocy. Ciasnym więzieniem jest dla mnie świat. A umysł to mojej duszy kat Męcze sie w swoim marnym ciele A los mi pisze coraz gorsze nowele. Nic nie robie tylko w nicości trwam, Może kiedyś zawitam do zaświatów bram.
-
Chce być blisko ciebie, mieć cię tylko dla siebie. Lecz rózni nas zbyt wiele, i inny jest z tobą mój kochany aniele. Rozświecasz moje życie gdy jest mi źle gdy myślę o tobie to do tańca mnie nagle rwie. Niestety nie wiesz co do ciebie czuje, a twe serce z każdą minutą do niego frunie. Jednak samotność jest mi dana, Może kiedyś Ci wszystko wyznam kochana...
-
Jakiś sobie człowiek
Nikodem odpowiedział(a) na Nikodem utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@m1234 Zgadzam się, przeciętność jest dobra ale zależy dla kogo i przez jaki czas. Przez bardzo długi czas cieszyła mnie rutyna i ta przeciętność życia. Ale po wielu latach zaczyna być to dołujące i melancholijne. Dziękuję za pańskie refleksje -
Zwykły człowiek przeciętnie chodzi po ulicach Zwykły człowiek zdobywa przeciętne stopnie w szkole. Zwykły człowiek przeciętnie tańczy w blasku latarni a cień podąża za nim. Wiatr szepcze mu do ucha prawdy, których słyszeć on nie chce. Zwykły człowiek przecietne ma sukcesy. Zwykły człowiek przeciętnie żyje. Zwykły człowiek to ja, na skórze słońce w sercu wiatr. Ciemność i kostucha zasłania mi każdy życia kadr. Zwykły człowiek przeciętnie zarabia. Zwykły czlowiek przeciętną ma duszę. Zwykły człowiek przeciętnie myśli że tym razem się uda, jednak za dużo patrzy w sufit i nie dzieją się cuda. Słońce zachodzi wraz z nim nadzieja, że wydostanę się z zwykłości więzienia.
-
Spaceruje pustymi nocami a czarny dym z kominów płynący zasłania mi błękitne niebo. Wokoło mnie pusto mimo że tak dużo ludzi żyje. Przechadzam się się i widzę pojedyncze gołębie czy porzucone koty. Demeter również opuściła te tereny zostawiając po sobie pustą szarość. Wchodzę w głąb miasta i wszędzie niebezpieczeństwa, szaleni ludzie z złymi zamiarami, pędzące po drogach maszyny i powietrze które ściska moje płuca. Idę dalej szukając czegoś co sprawi że na nowo uwierzę w siebie i świat. Idąc dalej widze tajemnicze drzwi pośrodku niczego. Chwytam za klamkę i wchodzę do środka malowniczej krainy. Czyste niebo z białymi obłokami. Łąki, kwiaty drzewa i przyroda żywa! Moje serce to mocno przeżywa. Tańczę wraz z wiatrem i kołysze się do melodii wróbli. Bawię się z motylami, biedronkami i dmuchawcami. Biorę głęboki wdech który dla moich płuc jest rozkoszą. Kładę się na miękkiej trwawie i czuje się wolny! Zamykam oczy...I budzę się w ciasnej ponurej norze. Płuca wykręcone a serce spaczone szarością świata i pustką ciemnych ulic.
-
Jest wiosna, godzina poranna. Promienie słońca delikatnie pokrywa drzewa, a wiatr lekko wieje dyrygując szumem liści. Nad jeziorem siedzi rybak, mężczyzna średniego wzrostu który ma już wiele wiosen za sobą. Rozkłada swoje krzesełko i siada, wyciąga z torby cygaro i zapalniczkę, prostując nogi zapala cygaro i wypuszcza z ust chmurę dymu która powoli zanika aby zrobić miejsce dla następnej. Rybak spogląda na tafle wody i to co ona odbija. Od wielu lat widok się ten nie zmienia. Mężczyzna westchnął i zmarnowany rzucił cygaro za siebie. Wziął swoje rzeczy i udał się do pobliskiej karczmy. W karczmie siedziało kilka mężczyzn w średnim wieku i grało w karty popijając gorzałkę. Starzec podszedł do baru i zamówił kufel piwa, wyciągnął portfel i wysypał na blat stertę drobniaków. Trochę minęło zanim je zliczył i okazało się że nadal mu brakuje kilka monet. Niestety rybak nie zarabiał dużo, ryb w jeziorze coraz mniej, siły też mu ubywają a klienci jakby o nim zapomnieli na rzecz wielkich targów. Wygrzebał z kieszeni spodni brakujące monety i dostał kufel zimnego piwa. Pijąc resztki piany osiadały na jego wąsach. Po chwili do baru przyszedł młody mężczyzna z pobliskiej wsi, w przeciwieństwie do starca tryskał energią, jego uśmiech jakby rozświetlał mroczne zakamarki karczmy. Usiadł on obok rybaka i zamówił lampkę wina wytrawnego, zapłacił banknotem i odmówił reszty. -Witam serdecznie pana, co Pan ma taką skwaszoną minę? Jest przecież taki piękny dzień!- zapytał uśmiechnięty młodzieniec. Rybak odłożył kufel i wytarł ręką pianę z twarzy. Spojrzał na mężczyznę nijakim ponurym wzrokiem. -Ehhh, takich dni było już tysiąc...albo i więcej nie pamiętam dokładnie. Nie ma już z czego się cieszyć, do piachu coraz bliżej a i w sklepiku mi się nie przelewa- powiedział zrezygnowany Młody wydawał się być poruszony tą wypowiedzią. Wziął mały łyk wina i odstawił kieliszek na blat. -Przykro mi jest to słyszeć...Potrzebuję może Pan pomocy? Czym się Pan zajmuje? -Rybakiem jestem, ale ryb jak kot napłakał. Pff, ty chcesz mi pomóc? Dzieciaku, korzystaj z życia póki możesz abyś później nie żałował i nie skończył tak jak ja. -Ale cóż Pan wygaduje? Przecież dużo słyszałem że dobrze Pan prosperuje, skąd ten pesymizm? -Hah, kiedyś też taki byłem, młody i pełen zapału, miałem podbić świat i być najlepszą wersją siebie. Ahhh, dawno temu gdy mi stawy nie skrzypiały obiecałem sobie że wyjadę z tej dziury do miasta i zrobię karierę. Miałem skupić się na sobie i rozwijać się w najlepsze, planowałem ukończyć liceum, studia i to celująco a pozjiej otworzyć własną firmę! Ale wszystko szlag trafił zanim się zaczęło, owszem wyjechałem ale jako młody chłopak ze wsi bałem się wielkiego świata. I zamiast robić karierę wróciłem... Inni mieli problemy więc im pomagałem z dobrego serca albo za drobnymi opłatami. Lecz co z tego jak później nie miałem do na kromkę chleba położyć? Więc zacząłem łowić ryby, przez długi czas powodziło mi się ale gdy otwarli ten rybny targ w mieście to było coraz gorzej... I tak od dziestek lat. Mam wrażenie że ktoś zapętla ten sam dzień. Ciągle ci sami ludzie, te same problemy, te same widoki i ta sama bieda. Na kufel piwa muszę tydzień zbierać i tak nie starcza! Mówię ci młody, póki masz zapał wyjedź stąd najdalej i nie patrz na innych, skup się na sobie. A gdy już będziesz żył stabilnie pomóż tym których kochasz, bo inaczej skończysz jak ja, stary zrzęda bez grosza w kieszeni. Mężczyzna na przeciwko zaniemówił, nie wiedział jak to skomentować. Zanim zdarzył cokolwiek powiedzieć Rybak wychodził z karczmy, po sobie zostawił niedopite piwo. Starzec wrócił do domu i udał się w spoczynek. Na zajutrz wstał, wziął torbę i udał się nad jezioro.