Znalazłam sobie miejsce w tej rozpaczy
zbudowałam sobie w niej dom
Ty dałeś mi kłódkę
Teraz nie umiem znaleźć klucza
Gdzie on się schował?
W twoich pustych komplementach?
Może odpłynęła wraz z strumieniem nadziei,
że kiedyś ból przestanie być komplementarną
częścią mnie?
To nigdy nie miało sensu, nie uważasz?
Czekałam całe życie aż ktoś mnie uratuje,
Przyodziałeś zbroje, skupiłam się na jej blasku
a nie zaschniętej krwi
nawet nie próbowałeś jej ukryć
ona jest moja? twoja? jej?
pchnąłeś mnie jeszcze głębiej
tym pustym spojrzeniem
czego się bałeś?
ja miałam więcej powodów do strachu
wypuściłeś wszystkie demony
wsunąłeś klucz do tylnych drzwi
żeby dym zupełnie zasłonił światło
to nie ma sensu, nie uważasz?
ty jesteś ofiarą? dlaczego więc dostałeś to czego chciałeś,
a ja poszłam w stronę światła
otoczona ciepłem i destrukcyjną energią
to jest moja wina?
zupełnie rozpadłam się
bo wierzyłam,
ale zalałeś mnie swoim bólem
stał się częścią mnie
to ty zostałeś skrzywdzony?
dlaczego więc prosząc cię o wybaczenie
rzuciłeś jej imię
prosto w twarz
dlaczego mówiłeś wtedy do niej?
czy ty zawsze do niej mówiłeś?
boże ratuj mnie przed taką pomocą,
jaką dostałam od ciebie
boże ratuj mnie przed rycerzem,
który wiesza na tobie ciało jego giermka
i zwraca się do niego jego imieniem
boże trzymaj go ode mnie z daleko
żebym nie napluła mu w twarz
bo nigdy nie chciałeś mi pomóc
to zawsze chodziło o nią
ratuj mnie panie od takiej pomocy
ku chwale trupa
który wyciąga ku tobie swoje ramiona
i czeka aż się z nim połączysz
to prawda
nigdy nie zrozumiem jak to jest,
gdy ktoś przypomina mi kogoś,
kto nie żyje
pozwalam swojemu ojcu spocząć w grobie
nie wyciągam go z krypty
i nie wieszam na ścianie
wiem jednak że muszę uciekać
jeżeli ktoś będzie mi przypominać
Ciebie, nieopisany
nieskończona jest liczba wyrazów,
których muszę użyć
żeby opisać nienawiść do ciebie