-
Postów
19 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Adam Paśko
-
Niektórzy mają życia, jakby ze złota stworzone. Błyszczą sukcesem, lśnią triumfem. Jak kogucik na katedrze, ze szczytu na wszystko patrzą. Innych życia ze srebra zrobione, nie jak złoto cenne, lecz własną wartość znają., Są jak imbryczek domowy, co rodzinę herbatą ciepłą w zimę cieszy. Jeszcze innych życia z żeliwa kute, dla oka nędznego, dla świata twardego. Każde wgniecenia z chłodem przyjmują, nikomu złamać się nie dadzą. A moje życie? Moje z ołowiu, jak chmury listopadowe szare, ciężkie - przygniata zawsze, truje i chęć wszelką chłonie. Żołnierzyk matowy, w rękach dziecka zabawką. Kula, co nieszczęsnemu pocałunkiem anioła. Nie płaczę, nie wołam, bo czy twoje życie z kruszców szlachetnych, czy stopów cennych odlane, i tak w piecu rozgrzanym skończysz. Ja tylko szybciej od innych się roztopię...
-
Chcę odnaleźć w tym wieczorze, tak przepastne, piękne morze, co ma brzegi za blokami, co lśni barwnie kolorami. Łuk czerwieni, pomarańczy, róż z zielenią wspólnie tańczy, nieba błękit, księżyc blady, dzień i noc szukają zwady. Chłód usilnie przypomina, że wieczorna jest godzina, a firmament dotąd barwny, staje się już bardzo czarny. Miasto ciemne wnet się stało, ciszy wielkiej się poddało... Na gwiazd widok serce mięknie, dzień umiera - lecz jak pięknie!
-
Dwóch władców człowiek od zarania był sługą, a historie swej niewoli nadal ciągnie długą... Pierwszy z nich Strach się nazywał, okrutny, twardy i surowy, lecz w panowaniu swoim nigdy człowiekowi nowy, zlękniony, osłupiały przy swym panie trwał. Drugą zaś sługi Nadzieją nazywały, jak latarnia w noc ciemną mrok gęsty rozprasza, tak ona swe dzieci ku przyszłości złotej sprasza, a one życia swoje szczodrze matce dawały. I zadasz ty pewnie pytanie oczywiste: "Czemu dla tyrana swe kości mam łamać, skoro dobrodziejce mogę nisko kark kłaniać? Po co mam karmić nędzą swoje trwanie?" Nie ma bowiem człowiek w swej służbie wolności, u Nadziei ze złota, u Strachu z ołowiu, zawsze zwisa łańcuch przy mizernym tułowiu, bo Strach i Nadzieja jednako w sercu sługi gości...
-
@Leszczym Dzięki, to naprawdę miłe
-
Diabełek, który kocha Anioła
Adam Paśko odpowiedział(a) na Adam Paśko utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Sylwester_Lasota Świetny wiersz, naprawdę dobrze się go czyta -
Diabełek, który kocha Anioła
Adam Paśko opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ze mnie nie człowiek, a diabeł prawdziwy, serca, jak dusza, już dawno sczerniało, zły i okrutny, jakby Neron żywy, lubieżnością niskim ciało się oddało. I spotkałem Ciebie, na Wolanda balu, zawsze radosna, ty kochasz świat cały, nie wadzisz nikomu, bez goryczy, bez żalu. Jako ja bies - ty anioł biały. Wróciłem do domu, domu pustego, lecz czuję wciąż pustkę, czegoś brakuje... Uśmiechu twojego! Tak rozkosznie ciepłego, że śmiejesz się dla mnie, taką wizję snuję. Nie może być jednak anioł narzeczoną szatana, i choć marzenie to bardzo brzmi złudnie, a pełna boleści i trudu jest ta zmiana, to cierpieć dla Ciebie - ach, jak to cudnie! -
Co było - będzie, a co będzie - już spisane. Com niegdyś ujrzał, ty teraz widzisz, przed czym ja ich chciałem przestrzec, teraz ty doświadczasz. Przybyłem dziś obejrzeć tę komedię, którą Dzieje dla nas napisały, lecz gdy śmiać się miałem, tam usta krzywiłem, gdzie żart był, ja jeno ironię widziałem. Strumieniami wesołymi łzy, lać się po policzkach miały, a tylko kilka kropel ponurych, ku ziemi się potoczyło. Jak niegdyś Smoleńsk niedźwiedź pożarł, tak teraz sępy ojczyznę szarpią. I przestałeś ty być aktorem, a stałeś się widzem, i lament swój wznosisz żałosny do niebios, walczysz, krzyczysz, ze światem całym walczysz. Lecz wpierw się zapytaj samego siebie: "Czy widzi to kto lub słyszy?", Cóż, że do książąt, królów, cesarzy, barwne ślesz epistoły? Ich oczy - zamknięte. Ich uszy - głuche. Ty tylko gzem, robakiem przebrzydłym, co do ich świata wdarł się niechciany. Lecz miast głowę ponuro zwieszać, spójrz Widzu co daję ci w podarku. A daję ci czapkę, czapkę błazeńską, co o uśmiech jedynie przyprawić może. I znajdź w tej ironii, tak pustej i cierpkiej, naukę przedwieczną i ogłoś ją wszem: nikt nie usłucha mądrości wielkiej, no chyba, że powiesz ją wierszem. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Nie jest to wiersz zbyt udany, ale pomyślałem, że ktoś może się nim zainspirować i ulepić coś znacznie lepszego.
-
Gdy jesteś przy mnie wszelkie bóle, żale, znikają bez śladu w uczuć nawale. Gdy widzę Ciebie, muzą mi się stajesz, tak płochą i lotną inspiracje dajesz. Gdy słucham jak mówisz, rozpływam się cały, a świat i jego problemy zdaje się taki mały... A jednak mimo tego miłosnego uniesienia, nie mogę się wyzbyć natrętnego wrażenia, że ty nie dla mnie - ja nie dla ciebie stworzony, że pokazując Ci ten wiersz zostanę gorzko wykpiony. Choć w snach często i namiętnie Ciebie całuje, na jawie ten jeden raz życia nam zrujnuje: ty przyjaciela chciałaś znaleźć szczerego, ja tobie dać kochanka romantycznego... Śpij, śpij serce moje skruszone, przez jej "przyjaciółmi" zranione. Śpij, a na anioła tego bądź głuche, bo jesteś ty serce tak niewybaczalnie kruche...
-
Petrarca dla swojej Laury, sonety pisał barwne. Ja wiersz ten jedynie piszę, bo taką Cię właśnie widzę. Nie ciało - posąg. Nie twarz - srebro żywe. Nie kobieta to, a anioł prawdziwy. Lecz posąg z marmuru wykuty, a czy skałę kochać można? Metal, choćby szlachetny, na pocałunki chłodny. Anioł duchem jest pięknym, lecz nikt go przecież nie utuli. Nie ideałów pragnę, bo zimne są i daleko. I choć bez odprysków nie jesteś, a twarz się w świetle nie skrzy, to taką właśnie Cię kocham, i żadnej innej nie chcę!
-
Całkiem niejasny, a przez to ciekawy kawałek poezji. Czekam na więcej.
-
@duszka Dzięki; jeszcze uczę się wierszy rymowanych, więc to naprawdę miłe, że ktoś docenia starania.
-
Skąd to pęknięcie, co w duszy człowieka zionie? Czemuż przez to w mroku nędznie on tonie? Ten, który Bogu wierność ślubuje, i tak w butelce błogość znajduje. Gdy żałość tego świata dostrzeże, gorycz i rozpacz go zawsze bierze. Chcąc z Serafami wysoko latać, z trupem w ziemi musi się bratać. Ten, którego manierka pełna raduje, i tak kiedyś w życiu pustkę odczuje. W ramionach kobiet pocieszenia szuka, by rano odkryć, że to nie dla niej serce w piersi stuka. Tańcem, weselem życie mu się jawi, lecz jakże ciężko na kacu się bawi. Gdzież tą pełnię, to szczęście znaleźć można? Czy je zapewni bal długi czy modlitwa trwożna? Czemu nas Pan w tak ciasną klatkę wpycha, i trzyma w niej, póki człowiek jeszcze dycha? Odpowiedzi na te pytania mędrcy najwięksi nie znają, jeno nam proste przysłowie dają: każda moneta ma dwie strony, a każdy kij dwa końce, lecz zamiast czekać na odpowiedź, posłaną przez boskie gońce, do siebie się zwróć, duszy swej posłuchaj, u źródła rzeki życia swego pilnie szukaj.
-
@Rafael Marius Bardzo dobrze ujęte
-
Włosy jak len, proste i złote, lśnią ilekroć na Ciebie spojrzę. Twarz miękka, łagodna. Uśmiech perłowy, w jedwab ust ozdobiony. Oczy wciąż błyszczą błękitne, zawsze radością i ciekawością, czasem czymś, czego nie pojmuję, lecz chcę to zrozumieć. Gdy na Ciebie patrzę, i wszystko to widzę, żyć się zachciewa, a twarz dotąd pustą, odwiedza gość dawno niewidziany - uśmiech. I czasem, gdy nie śpię, gdy znów jestem sam, a wola mnie wszelka opuszcza, krzyczę, zrywam się, walczę, bo muszę Ci to powiedzieć.
-
Boże mój, Boże mój, czemuś ich opuścił? Czemuś opuścił swe dzieci, które imienia twego inaczej wzywały? Czemuś zostawił tych, którzy kantyki i psalmy Ci śpiewali? Czemuś ich nas pozbawił, przyjaciół naszych, rodzin naszych? Czemuś odebrał im głos, i siłę, i nadzieję wszelką? Czemuś ich przyodział w koszule pasiaste, i opaski kainowe? Czemuś los taki, Abrama czy Hioba niegodny, niewinnym przysporzył? Czemuś nam, wilkom głodnym, pieczę powierzył nad Twym stadem? Boże mój, Boże mój, czemuś ich opuścił? pamięci Wilhelma Hosenfelda
-
Świat ten zimny jest, jak Alp białe szczyty. Twardy jak lód, co tundrę skuwa. Wiatr przeciwności, w twarz chłodem zacina. Schronienia człowiek nie znajdzie, na siebie liczyć musi. W tym mrozie zamarznie, Ciepło bardzo kusi. Tak oto przed dwoma ścieżkami zawsze staje. Albo się on w blasku nadziei ogrzeje, co miła jest i przyjemna, i promieniami swymi przyszłość mu oświetla. Lecz jak słońce zachodzi, tak i ona zajść może, a wtedy, w noc życia swego szczękać zębami człek będzie. Albo się on w ogniu nienawiści osmali, i czarne jak sadza się jego serce stanie. Krzesiwem mu będą inni, hubką ból przez nich czyniony, drwem zaś chłód tego świata. Bo świat ten zimny jest, jak Alp białe szczyty...
-
Czasem się człek czuje, jak ten aster samotny, co spośród wszystkich ziół polnych, najpóźniej jest przez jesień gaszony. Ostatni wierny, co na pękniętym ołtarzu świeczkę zapala. Marzyciel jedyny, co idei bez życia jeszcze służy. Żołnierz niepadły, co za martwą sprawę walczy wściekle. Lecz wiatr chłodny nadleciał, i kwiatuszkowi szepcze: "Nie płacz ty, chwaście mizerny, i spójrz jak inni też cierpią". Rozgląda się zatem aster smutny, i cóż takiego on widzi? Trawy żółte, co koloru się swego wyzbyły, i szeleszczą rozpaczą suche. Kamienie zimne, co nie pytają czemu tu leżą, a los ozdoby polnej zupełnie im starcza. Gdzież są ci żywi!? Gdzież są świadomi!? Gdzież bracia i siostry, co to brzemię dzielą!? Opuścił główkę aster srebrny, i zamilkł. Na szepty wiatru - głuchy. Na słotę listopadową - nieczuły. Czy na coś czeka? Czy na coś liczy? Tak - na mróz grudniowy, co go z tej łąki martwej uwolni...
-
Zazdroszczę Ci powiem, atramentowi temu, bo oczy szare będą się w niego wpatrywać, a widok ich dobrze zapamięta. Zazdroszczę Ci powiem, papierowi temu, bo weźmiesz go w dłonie białe, a szklista ich gładkość przyjemność mu sprawi. Zazdroszczę Ci powiem, listowi temu, bo uczucie do Ciebie wyrazić umie, a które mnie w gardle więźnie.
-
Byłem w letargu, bez życia, zmęczony, jak zwierz, co w sen zimą zapada. Siły - nie było, woli - zabrakło, marzenia - w drzazgi życie strzaskało. Świat fotografią, jak klisza zastygła, w szarych malował się barwach. Lecz budzę się nagle, życie wróciło, a zdjęcie płótnem kolorowym się jawi. Powodu szukałem, w gwiazdach odległych, i filozofów mądrych dziełach. Nie w niebie odpowiedź, a tutaj, przy ziemi, w uśmiechu przez Ciebie mi danym.