Z góry przepraszam za możliwe błędy w wierszu. Faktem jest, że polski nie jest moim językiem ojczystym, ale mieszkam tu od prawie 7 lat i chciałem sprawdzić, czy uda mi się stworzyć coś po polsku (oczywiście wiele zrobiono ze słownikiem). Dlatego wszelkie uwagi dotyczące błędów gramatycznych, stylistycznych i innych są bardzo mile widziane. Dziękuję!
Ptaki szalem stada
Grzały niebo ulic,
Starych dachów Eden
Obiecany im.
Zimą autostrady
Pierwszy śnieg poczuły.
Wiatru szare dredy
Rozprasował dym.
Chmury załatały
Słońce dni powszednich.
Mokrym krawężnikiem
Skończył drogę lód.
Kruchością krzystałów
Chłodek przedobiedni
Wszystkie swoje bziki
Definiuje wprzód.
Czas zaganiał burze
Z biegiem barw majowych,
Budząc znów ukryty
Motylkowy lot.
Było słów za dużo
W wierszach tych baśniowych,
Które na przedświtach
Szył na niebe grzmot.
Znikły drzew korony
Aksamitem września.
Padało jak z cebra
Białym gońcem w skos.
Liści megatona
Tkliwy deszcz przedrzeźniał.
Tchem żywego srebra
Tlił się siwy stos.
Płynnie stygły cienie
Utrudzonych mroków,
Gęstą grubą storą
Oszukując wzrok.
W mroźnej swej Gehennie
Zamieć gra na zwłokę.
Skończy się tą porą
Bezpowrotnie rok.