Skwierczące, puste, bez dna
oplatające, zwierzęce i nieopanowane
świat się mieni w oczach pozbawiony
bezładny, amorficzny
owiane hamującym postępem
ulatniającym słowem
znaczenie jest bezuczuciowe i zbędne
jak zbędny jest człowiek w czasie
techniczna ewaluacja bezprawnych dążeń
i mechaniczny potwór Twoich koszmarnych wizji
umiejscowienie iglicy w oczach szaleńca
może tylko on ma rację
fantasmagoryczny upływ czasu
czasu ery ludzkiej
muzyka się skrzy
enzymy rozkładają moje ciało
a umysł toczy lichy syn moich marzeń
rozpłatałem na pół własny świat
kluczysz w odmętach spalonej wizji
świata bez zasad
i myśli stają się uboższe
i świat się nie ugina pod ciężarem własnego absurdu
jestem krukiem twoich lędźwi moja
ukochana cierpnąca, zastygła w bezruchu kochanko
wyobrażam sobie twoje długie trzygłowe
stos na którym płoną moje myśli
jest abominacją świętego stanu olśnienia
a cierpienie po nieświadomych wydmach
skrzętnie obeznałem się z nim
tak że już nie wiem czym jest równowaga
bo nie jestem nią, ani sobą
ani tym za kogo mnie uważasz
obawiam się jednego - zapomnienia
mimo że jest to nieuniknione