W pewnej chwili człowiek dochodzi do momentu, z którego nie ma już powrotu.
Z pozoru, wydaje mu się, że ma już wszystko i wszystko chyli się ku niemu.
Jakie to mylne i nietrwałe.
Takie niedoskonałe.
Patrzy przed siebie.
Z nadzieją, że to, co się wokół niego dzieje,
Jest przez coś i dla czegoś istnieje.
I w pewnej chwili wszystko znika.
Wiara, Nadzieja, Miłość.
Odchodzą po kolei.
A gdy odejdzie ostatnia, człowiek zostaje niczyj.
Bezbronni, tacy jesteśmy.
Taka właśnie jest strata.
Boli, dusi, męczy i dręczy.
Pokazuje prawdy, wewnętrznie kłuje.
Pamiętać jednak należy, że serce nie zapomina wielkiej miłości.
Bo przecież to wszystko opiera się właśnie na jej niezwykłości.