Dałeś nam wolność, jakiej nie było,
odkryłeś to, co długo się kryło.
Odkryłeś ty dla nas światy, bogi,
nowe do życia pojęcia drogi.
Gdy spojrzał tak lud na swe oblicze,
w lustrze zobaczył straszne odbicie.
Trupia czaszka, puste oczodoły -
piękne efekty twej "nowej" szkoły.
Dreszcz ich obleciał, dech im zaparło,
gardłu jęknięcie się ciche wydarło.
Wolność im fakt ten przykry przyćmiła,
jak szybko się wszystkim uprzykrzyła.
Wpadli w jej sidła niczym owady
w sieci pająka, co pełne zdrady
plączą ich skrzydła, odnóża, wolę,
kończąc beztroskiego życia dolę.
Stara formuła, dalej wciąż żywa,
co jakiś czas się głośno odzywa.
Grzebie świata wszystkie fundamenty,
w miejsce ich stawia "nowy": przeklęty.
Zabiłeś nas, drogi Fryderyku! -
Niesie się echo naszego krzyku.
Skoro Bóg zmarł, a ludzie są bogi,
zostały jeno zmarznięte odłogi.